środa, 17 lutego 2016

One shot 2 Witaj w domu....

Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko. Witaj i rozgość się bo światła już nie ma. Zgasło. Przykryte chmurami eufori mojej. Smutku, żałości po stracie nadzieji która kołysze się w sercu ostatnia. Ranna skrwawiona wywleka się z otchłani bo cząstkami sił jeszcze kocha...

***

-Szach mat!-Krzyknęłam kładąc czarny pionek w odpowiedniej lokacji.
-16 raz pod rząd!- Pisnęła Kate rzucając swymi bliźniaczopodobnymi do mnie włosami w tył.- Gramy jeszcze raz?
Ojca nie ma. W tle Vic i Van się kłcą. Połysk metalu, zdradliwa łuna. Dobyli noży wygrażając sobie. Norma. Jednak spokój nie pasuje. Zwiastuje zły omen który wpadnie z impetem. Pijany czy nie zorniesie radość w proch. Krwawy bój zakończy choć by się nie rozpoczął. To tylko puste słowa wydane cczo na wiatr. Błysk czerni w oczch. Uśmiech jak z koszmaru o nienaturalnym kształcie. Tylko go wzmocni nasz strach.
-Nie mam ochoty na dalszą gre.- Odkładam bazaltowe figury w oczach Kate widzę smutny blas. Wie co będzie za chwilę. Sztuką jest przetrwać a nie zniknąć w bólu. Groźby tną eter słabnąc z karzdą chwilą. Ciosy tną powietrze bez sensownie tracąc siły. Słowa wyblakły ich sens zniknął. Cisza. Nawet oni zamarli w bez ruchu. Rejestruję każdy szmer, każdy ruch. Na nic płacz i na nic krzyki. Ojciec wraca do domu....

***

Moje cztery ściany. Nawet tu nie mogę czuć się spokojnie. Zero śmiechu. Przyszedł. Wylał frustrację na mnie i Van. Winne. Fałszywe. Zdradzieckie. My. Wstawiłam się za Van a ona za mnie. I to był błąd. Czas nam się kończy lecz mam wszystko zaplanowane. Mam go w garści. Jego i jego sekrety. Psychopatyczny śmiech przeszył eter.....


***

.... Zamek w drzwiach przekluczony. Jedno słowo i drgnięcie a po nas będzie. Cała czwórka na kanapie. Obok siebie. Ciasno. Zawsze razem..
-Jakież to słodkie...- Jego słowa przesycone jadem . Za nim sylwetka mamy zgarbionej i przerażonej. Wie czego oczekiwać.- Cała czwórka w komplecie...- Przekaz był dwuznaczny. Dla mnie i dla Van. Mężczyzna wyciągnął nóż.- Obiad. Gotowy?- Warknął. Głucha cisza. Kate drży. To ona zapomniała. Jego oczy filtrują każdą postać. Nie pozwolę by ich tknął. Nigdy.
-Jja zapomniałam.- Rzekłam drżącym głosem. Świst i piekący ból w policzku. Ciepła ciecz na dłoni. Krew.
-Nie dość że suka to jeszcze bękart z problemami pamięciowymi.- Vincent zacisnął szczęki. Kate do ucha szepcepodzięki. Van ręce w pięści zbiera.
-Sukinsyn...- Szepcze po czym jej głowa odskakuje po uderzeniu z liścia. Piecze ja. Boli. Łzy lecą z oczu.
-Obiad. Natychmiast.- Zebranie skończone. Vinc wyprowadza płaczącą bliźniaczkę. Wstyd jej. Okazała słabość. Szkoda że ja nie mogę. Mój organizm uodpornił się na ból. Nim jednak wyszłam usłyszałam jego słowa wymierzone do mnie.
-Szkoda Violet. Jesteś naprawdę wartościowa. Szkoda że dobro też musi mieć... Fory.-Zaśmiał się z własnego żartu.
-Szkoda.-Wycedziłam przez zęby.- Że nigdy nie będę ci posłuszna.
-Ja tylko kształtuję twoje mordercze ja.- Wybuchłam.
-Przez zniewagi i szyderstwa?- Zapytałam
-Zrozumiesz w swoim czsie....

***

Teraz rozumiem. Chciał mieć mnie od początku jednak nie jako córkę a jako agenta czy sojusznika. Jednak przeliczył się. Nigdy nie pomogę mu w niczym. Kropelka rosy... Kropla krwi... Nigdy nie wygrasz ze mną ty.....


I jak na razie? Wiemmm wielka nie wiadoma... Ale wszystko się wyjaśni... Prędzej czy później.... branoc Viol

4 komentarze:

  1. No uduszę! Ja chcę sobie spokojnie iść spać tylko na chwilę zajrzałam, czy czegoś nie napisałyście w komach, a tutaj bum! Strzał prosto w ryj. Post xD dzięki xD a potem się dziwię, że nie mogę zasnąć, bo późna godzina to mi się spać nie chce xc

    OdpowiedzUsuń
  2. DobłanocLulu!!!!!!!!!!!!! No. I masz koma tak prosto na tyj XD jak chciałaś.

    OdpowiedzUsuń