"Dzień, w którym się poznaliśmy,
Dzień, w którym nasze życie
Zmieniło się na zawsze.
Upłynął czas, a my wciąż tu jesteśmy..."
~Clary~
Ciche jęki wiatru kołysały kocie dachowce w swych wyróżnionych pod względem wytrzymałości tymczasowych mieszkaniach. Tak. Kocham patrzeć jak te kopnięte w cztery litery od życia istoty kłębiły się na dachach budynków. Wiatr głaskał swą powabną dłonią listki drzew poruszając nimi niczym lalką na sznurkach. Pastelowo błękitne niebo chowało się za kremowymi piankami zwanymi chmurkami. Pomarańczowa łuna zachodzącego słońca oznaczała nadchodzący wieczór. Nadchodzący zmierzch. Zamknęłam swe oczęta przybrane heterochromią. Tak.. ludzie biorą to za zwykłą wadę tęczówek. Dwie barwy. Butelkowa zieleń oraz żytnie złoto. Ach.... Czas. Błoga niemoga... Popełniałam w życiu wiele błędów ale zamknięcie oczu? Czy to zbrodnia? W mym przypadku tak.... Bo gdy me ciężkie jak ołów powieki opadły zaczęła się wizja. I to jedna z tych... boleśniejszych. Mym ciałem wstrząsnął dreszcz. Byłam marionetką w rękach własnej wizji. Dobrze że zmierzch nadchodzi i chroni przed ciekawskim wzrokiem. Bo kto odważy się o tak później porze wyjść? Mą twarzyczkę wykrzywił wyraz bólu. Po policzku spłynęła jedna łza... potem druga i.... odpłynęłam. Wyglądało to zapewne jak zwykłe omdlenie.... na ławce w parku.
Dzień zbliżał się ku swemu końcowi rozchylając ramiona zmierzchu, który obejmował wszystko i wszystkich. Nawet... tych którzy chcieli się skryć pod osłoną nocy. Kestrel spojrzała na taflę księżyca myśląc o tym co straciła.... co zostawiła.... Dotknęła swego ogromnego brzucha, widać iż kilka dni dzieli ją od rozwiązania. Las o zmierzchu krył wszystko ale kobieta wiedziała co się za tym cieniem kryło. Zło... dobro... trudno rozróżnić. Wiedziała gdzie musi się udać.... tylko jej matka. Sylvia może ją teraz uchronić przed jej oprawcą, tym który w pościgu za nią był nie ugięty. Powtarzała w kółko jak mantrę....
-Ciemność nie zawsze oznacza zło, a światło nie zawsze skrywa dobro... Po zmierzchu nadchodzi... świt. I nowy dzień....
Wzięłam głęboki haust powietrza prawie się nim krztusząc się podczas gdy sceneria snu się zmieniała.
Nie wiem gdzie byłam ale... na pewno był zmierzch. Dźwięki gitary prowadziły mnie przed siebie... Gitara... oraz strofy piosenki.
There was a full moon in the sky....
Moje kroki roznosiły się powoli.... zobaczyłam blask z drzwi prowadzących do głosu i rozświetlonego pomieszczenia. Trzymałam dłoń na ścianie aż nie zderzyła się delikatnie z framugą owych drzwi.
We met a brand new robot friend
Delikatnie wychyliłam się zza framugi. Była to... sala zabaw jak w pizzerii. Były stoły.... krzesła.... transparenty i... scena....
At first he seemed a little shy
He would not play pretend...
He would not play pretend...
Która była dziwnie pusta poza.... chłopakiem. Miał czerwoną gitarę i fiołkowe włosy. Zamknięte oczęta pozwalały wędrować palcom z pamięci po jej gryfie. Włosy miał spięte w kucyk , a na szyi czerwoną muszkę pasującą do pastelowo fiołkowej koszuli. Na nią zarzucony był czarny "płaszczyk?!" Na nim przypiętą miał plakietkę z fioletowym króliczkiem. Na spodniach zaś biały fartuch przystosowany dla kelnerów.
He sang just fine and played in time
but did not look the part
but did not look the part
Zapomniałam o ważnym szczególe... na jego głowie mieściły się królicze, fioletowe uszy.
So we lovingly decided to give him
A brand new start...
A brand new start...
Melodia współgrała z harmonią ciszy panująca w pomieszczeniu.
Save them....
Co? Chciałam krzyknąć bo wypowiedział to ktoś inny a nie króliczy chłopiec. Inny głos. Jednak... sowa zamarły mi w gardle.
Save HIM!
Co?Kto? Gdzie?
NO MATTER WHAT WE SAY OR DO
IT'S NEVER UP TO ME OR YOU
WE SMILE NOW AND SING A CHEER!
THE SHOW MUST GO ON, THE SHOW MUST GO ON
NEVER FEAR...
THE SHOW WILL GO ON
IT'S NEVER UP TO ME OR YOU
WE SMILE NOW AND SING A CHEER!
THE SHOW MUST GO ON, THE SHOW MUST GO ON
NEVER FEAR...
THE SHOW WILL GO ON
I wtedy otwarł oczy. Były całe czerwone. Patrzył na mnie jak na nową nadzieję... Wzrokiem duszy umęczonej. The show must go on.... Wyciągnął w moją stronę rękę..
Clary..... Uratuj nas.... Proszę...
Wtedy właśnie się "obudziłam". Już zmierzchało. Zerknęłam na zegarek w wyświetlaczu telefonu. 22:15?! Ja... tak szybko tam nie dojdę! Uśmiechnęłam się wrednie. To nauczka. Spóźnię się! I jeszcze specjalnie nie będzie mi się spieszyć... bo kto normalny urządza imprezę urodzinową po północy?! Założyłam do uszu czarne słuchawki i puściłam pierwszy utwór z listy. Gdy usłyszałam melodię zaczęłam razem z autorką wokalistką śpiewać.
-I wanna be your puppet on a string
Baby I’m not holding back
We can do anything
And even if I’m crazy is cause you make me this way
We’re as close to love as we’ll ever get
I wanna be your marionette, marionette, marionette....-I wtedy kichnęłam. Gdy kicham mój nosek się dziwnie marszczy i wyglądam jak koty które tak lubię...- No nie....- Wzięłam stopa. Czy muszę tam iść? Tak. Nie ma odwrotu? Tak. To mój kuzyn... nie widziałam go od... lat. Spokojnie Clary weź się w garść...Zganiałam siebie stojąc pod budynkiem....
We can do anything
And even if I’m crazy is cause you make me this way
We’re as close to love as we’ll ever get
I wanna be your marionette, marionette, marionette....-I wtedy kichnęłam. Gdy kicham mój nosek się dziwnie marszczy i wyglądam jak koty które tak lubię...- No nie....- Wzięłam stopa. Czy muszę tam iść? Tak. Nie ma odwrotu? Tak. To mój kuzyn... nie widziałam go od... lat. Spokojnie Clary weź się w garść...Zganiałam siebie stojąc pod budynkiem....
"Żeby wszystkich wkurzyć...
Wystarczy być radosnym...!"

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz