,, Nie wszystkich których znamy można uznać za przyjaciół,
ale wystarczy się rozejrzeć by znaleźć tych prawdziwych...."
Per.Ateny
Kiedy się obudziłam poczułam znów ten nie przyjemny chłód, który przenikał mnie aż do kości. Leżałam na jakimś bardzo wygodnym łóżku co w odróżnieniu do twardej ziemi było wielką odmianą. Ale zimno przenikało przez pościel i raziło wszystkie nerwy zmuszając do wstania. Warcząc pod nosem przekleństwa otwarłam jedno oko, potem drugie, niezgrabnie ziewnęłam i się przeciągnęłam. Ale to co zobaczyłam kompletnie wybudziło mnie z mary Morfeusza. Z mojego gardła dobiegł tylko niski pisk, który po chwili z nie wiadomych przyczyn zmienił się w warkot jak u drapieżników które mają zaraz zaatakować ofiarę. Kopałam nogami pościel aż całkiem nie spadła z łóżka, ale ona przenikała przez mojego ,,gościa".
Na rogu mojego łóżka siedziała postać małej dziewczynki, pochylonej w przód w nie zgrabnym łuku. Jasne włosy miała skosmacone i brudne od ziemi, tak jakby dopiero co powstał spod ziemi. Ubrana była w białą sukienkę splamioną krwią i błotem. Bose stopy, obok których walał się stary misiu bez jednego, guzikowego oka.
- Pomocy, Zabrali mi mamę, pomóż... - Zamknęłam oczy a gdy je otwarłam dziecko rozwiało się we mgłę. Nie... to tylko sen, zły sen... Nie było żadnego dziecka. Nigdy. Nagle usłyszałam kolejne niepokojące dźwięki. Kap, kap, kap... Woda. Ale... Gdzie? Spojrzałam na pokoik który wyglądał na typową sypialenkę. Duża szafa, tylko po co skoro mam mało rzeczy. Biurko, szafka nocna, wygodne łóżko, fiołkowo pastelowe ściany. Usłyszałam delikatne drapanie w drzwi. Pochwyciłam pierwsze co mi wpadło do ręki. Peszek. Ale nie dla mnie. Była to lampa z różowym abażurem, heh nie lubię różowego więc radość mnie wypełni jak go rozwalę. Osoba korzystająca z wody, zaprzestała tej czynności. Ale... kto? Jak... Uniosłam ucho do ściany i zaczęłam nasłuchiwać. Łatwo wywnioskować że gdzieś obok jest łazienka, i że ktoś bierze prysznic. Ale czemu do cholery mam taki dobry słuch że to wszystko wyłapuje.
- Cholera! Skończ już korzystać z tego kibla miernoto!- Usłyszałam zza ściany i prędko odskoczyłam. Podłoga cicho jęknęła. Czyli... są tu jeszcze dwie osoby i... coś. Tak coś co drapie w drzwi. Powoli podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Nie spodziewałam się tego co stało się po chwili. Coś wskoczyło na mnie z szybkością geparda i przewaliło na ziemię. Małe... Włochate... Zaczęło mnie lizać po twarzy. Tfu! Wynocha! Zrzuciłam zwierzak ze swego lica i prychnęłam na niego wściekle. Czarno biała kulka skuliła się pod naporem mego warknięcia.
-Peny do nogi!- Usłyszałam przed sobą. Była to dziewczyna o Azjatyckich rysach i ładnych długich falowanych włosach. Były jasne, a w nich różnokolorowe pasemka. Na twarzy banan, i iskrzące oczęta. Peny z kolei była czarno białą pandą! Pandą! Zaatakowała mnie panda! Co tu do cholery robi panda!? Nie wnikam... Nim się zorientowałam dziewczyna podała mi dłoń. Po kilku minutach wahania ujęłam ją i dałam sobie pomóc.
-Nie wierzę! TO naprawdę ty!- Pisnęła dziewczyna. Puszczając moją dłoń i skacząc z radości aż pod sufit niczym kangur.
-Aha... z tego co mi wiadomo to ja.- Odparłam nie wiele rozumiejąc z jej entuzjazmu. Jej oczy aż promieniały.
- Jedna z nich!- Dziewczyna tańczyła taniec radości.
-A łaskawie mi wyjaśnisz jakich nich?- Zapytałam. Po chwili z łazienki wyszła czarnowłosa dziewczyna. Miała długie czarne włosy aż do końca pleców i szare jak kamień oczy, co jakiś czas mieniły się na ostry szkarłat. Usta miała zaciśnięte i oczęta skierowane na moje czoło. Po chwili poruszyła brwiami, zakręciła głową i spojrzała na radosną ze złością.
-Wybacz jej, jest głupawa. Ona nigdy nie widziała istoty nadnaturalnej z genem. Nie widziała niczego... poza swoją watahą.- Zmarszczyłam brwi.- Mia Peterson.- Przywitała się tylko skinieniem głowy, nie podała ręki. Niby nic, ale ten gest znaczył tyle że dziewczyna nie lubi kontaktów fizycznych.
- Atena... Rodney.- Zamrugałam oczami i odparłam nie pewnie.
-Wiemy!- Radosna wręcz wskoczyła mi w ramiona. Ta chyba z kontaktem fizycznym nie ma problemów.
-E... wiecie?- Zapytałam zaskoczona.
-Że Że nie mówisz całej prawdy? Tak.- Odparła Mia sarkastycznie.- Słyszę bicie twojego serca.- Zamurowało mnie. Mało ludzi podchodzi do ciebie i mówi ,,Hej! Słyszę bicie twojego serca i wiem że kłamiesz".
- Acha...- Chyba spojrzałam na nią jak na ufoludka bo wyjaśniła.
-Jestem wampirem.Mam doskonały słuch więc nie próbuj kłamać w mojej obecności.- Na dowód obnażyła perliście białe kły.
-No nie gadaj...
- Kłamie?- Zapytała Radosna i niczym dziecko włożyła palec do ust. Wyglądała jak małe kociątko, zamrugała i przekrzywiła głowę na prawo.
- No przecież mówię ci futrzaku.- Warknęła Mia.
-To sen, tylko sen..- Wymruczałam pod nosem nie słuchając ich.- Baaardzo zły sen. Zaraz się obudzę w domu... przy rodzicach...
- Marzenia...- Mruknęła Mia.- Ale złotko to tylko marzenia.- Odstawiła mnie na ziemię z moich marzeń sennych. W jej oczach dostrzegłam jednak cień akceptacji i zrozumienia, których nie chciała okazywać.
-Niom XD.- Po chwili spojrzałam na nie zaskoczona.
Czemu... te dziewczyny najpierw skakały sobie do gardeł a potem się zgadzały?
-Dobra... a ktoś może mi to wytłumaczyć?- Zapytałam.
-Och to proste!- Klasnęła w ręce radosna. Nagle zadzwonił jej budzik, prychnęła. Dziewczyna naprężyła się i niczym kot syknęła na niego jakby był zagrożeniem. Pacnęła go ręką i zrzuciła z blatu szafki. Po czym tryumfalnie uniosła głowę jak gdyby nigdy nic. Wskoczyła na MOJE łóżko, do MOJEGO pokoju i rozłożyła się na łóżku niczym kot.
-Won z mojego wyra.- Wskazałam jej palcem drzwi.
-żadnego szacunku dla kotów...- Mruczała wychodząc poza obręb mojego pokoju. Tym razem Mia posłała jej tryumfalne spojrzenie.
-Cóż... Jesteśmy współlokatorkami.- Odparła Mia.- To...coś to...- Wskazała na roześmianą.- Jest Lynette Sho. Kotołak.
-Koto co?- Prawie się zakrztusiłam.
-Kotołak.- Odparła tryumfalnie dziewczyna tak jakby zwycięstwo nad budzikiem jej nie wystarczyło.- Odłam wilkołaków z innymi genami, mieszańce. Moi rodzice zostali zabrani do laboratoriów i...- Tu jej głos się załamał. Już nie musiała kończyć.- Domyślasz się pewnie...- Z oczu pociekły jej perliste łzy. Skuliła się na podłodze i zaczęła chlipać i miauczę niczym smutny kot. Mia podniosła ja z niewiarygodną siłą na nogi i otrzepała.
-Lyn... jeśli chcesz się nad sobą to w swoim pokoju a nie na podłodze.- Lyn pokiwała głową i stanęła obok wampirzycy biorąc się w garść.
-Tak... mi przykro.- Odparłam.
-Jakoś żyję... Nio nasza czwórka da sobie radę.- Odparła udając optymistkę, przekręciła głową która w tym świetle zdawała się biało złota.
-Czekaj... powiedziałaś czwórka? - Zapytałam.
-No tak.- Mruknęła Mia.- Ty, ja, to.- Tu wskazała na Lyn.- I...- Nie skończyła bo do naszego kompletu pomieszczeń weszła Riley.
-I ja.- Skończyła. Jej różowe włosy były sponiewierane tak jakby dopiero co była na wietrze. W nich miała słuchawki.- Zbierać dupy dziewczyny, dowództwo chce cię widzieć.- Przełknęłam ślinę, mam wrażenie że będzie się działo...






Zajebisty rozdział :D ona ma pandę *-* ja też bym chciała pandę T^T one są taaaaaaaaaaakie słodkie x3 ta...marzenia....bo skąd w Polsce wezmę pandę xD
OdpowiedzUsuńZ Abudabi XD sorry moja logika....
OdpowiedzUsuńXD ale nie. ...jeszcze jest ZOO >:D akurat się składa, że mam do niego niedaleko >:D ale nie wiem czy są tam pandy T^T
OdpowiedzUsuńLulu... Mam pomysła! Na wattpadzie piszę fanfik na temat pewnego anime...
OdpowiedzUsuńNo...i co w związku z tym XD? Mam przeczytać XD?
OdpowiedzUsuńTag xD
OdpowiedzUsuńA jak się to zwie xD?
OdpowiedzUsuń