Witaj ciemności, moja stara przyjaciółko. Witaj i rozgość się bo światła już nie ma. Zgasło. Przykryte chmurami eufori mojej. Smutku, żałości po stracie nadzieji która kołysze się w sercu ostatnia. Ranna skrwawiona wywleka się z otchłani bo cząstkami sił jeszcze kocha...
***
-Szach mat!-Krzyknęłam kładąc czarny pionek w odpowiedniej lokacji.
-16 raz pod rząd!- Pisnęła Kate rzucając swymi bliźniaczopodobnymi do mnie włosami w tył.- Gramy jeszcze raz?
Ojca nie ma. W tle Vic i Van się kłcą. Połysk metalu, zdradliwa łuna. Dobyli noży wygrażając sobie. Norma. Jednak spokój nie pasuje. Zwiastuje zły omen który wpadnie z impetem. Pijany czy nie zorniesie radość w proch. Krwawy bój zakończy choć by się nie rozpoczął. To tylko puste słowa wydane cczo na wiatr. Błysk czerni w oczch. Uśmiech jak z koszmaru o nienaturalnym kształcie. Tylko go wzmocni nasz strach.
-Nie mam ochoty na dalszą gre.- Odkładam bazaltowe figury w oczach Kate widzę smutny blas. Wie co będzie za chwilę. Sztuką jest przetrwać a nie zniknąć w bólu. Groźby tną eter słabnąc z karzdą chwilą. Ciosy tną powietrze bez sensownie tracąc siły. Słowa wyblakły ich sens zniknął. Cisza. Nawet oni zamarli w bez ruchu. Rejestruję każdy szmer, każdy ruch. Na nic płacz i na nic krzyki. Ojciec wraca do domu....
***
Moje cztery ściany. Nawet tu nie mogę czuć się spokojnie. Zero śmiechu. Przyszedł. Wylał frustrację na mnie i Van. Winne. Fałszywe. Zdradzieckie. My. Wstawiłam się za Van a ona za mnie. I to był błąd. Czas nam się kończy lecz mam wszystko zaplanowane. Mam go w garści. Jego i jego sekrety. Psychopatyczny śmiech przeszył eter.....
***
.... Zamek w drzwiach przekluczony. Jedno słowo i drgnięcie a po nas będzie. Cała czwórka na kanapie. Obok siebie. Ciasno. Zawsze razem..
-Jakież to słodkie...- Jego słowa przesycone jadem . Za nim sylwetka mamy zgarbionej i przerażonej. Wie czego oczekiwać.- Cała czwórka w komplecie...- Przekaz był dwuznaczny. Dla mnie i dla Van. Mężczyzna wyciągnął nóż.- Obiad. Gotowy?- Warknął. Głucha cisza. Kate drży. To ona zapomniała. Jego oczy filtrują każdą postać. Nie pozwolę by ich tknął. Nigdy.
-Jja zapomniałam.- Rzekłam drżącym głosem. Świst i piekący ból w policzku. Ciepła ciecz na dłoni. Krew.
-Nie dość że suka to jeszcze bękart z problemami pamięciowymi.- Vincent zacisnął szczęki. Kate do ucha szepcepodzięki. Van ręce w pięści zbiera.
-Sukinsyn...- Szepcze po czym jej głowa odskakuje po uderzeniu z liścia. Piecze ja. Boli. Łzy lecą z oczu.
-Obiad. Natychmiast.- Zebranie skończone. Vinc wyprowadza płaczącą bliźniaczkę. Wstyd jej. Okazała słabość. Szkoda że ja nie mogę. Mój organizm uodpornił się na ból. Nim jednak wyszłam usłyszałam jego słowa wymierzone do mnie.
-Szkoda Violet. Jesteś naprawdę wartościowa. Szkoda że dobro też musi mieć... Fory.-Zaśmiał się z własnego żartu.
-Szkoda.-Wycedziłam przez zęby.- Że nigdy nie będę ci posłuszna.
-Ja tylko kształtuję twoje mordercze ja.- Wybuchłam.
-Przez zniewagi i szyderstwa?- Zapytałam
-Zrozumiesz w swoim czsie....
***
Teraz rozumiem. Chciał mieć mnie od początku jednak nie jako córkę a jako agenta czy sojusznika. Jednak przeliczył się. Nigdy nie pomogę mu w niczym. Kropelka rosy... Kropla krwi... Nigdy nie wygrasz ze mną ty.....
I jak na razie? Wiemmm wielka nie wiadoma... Ale wszystko się wyjaśni... Prędzej czy później.... branoc Viol
No uduszę! Ja chcę sobie spokojnie iść spać tylko na chwilę zajrzałam, czy czegoś nie napisałyście w komach, a tutaj bum! Strzał prosto w ryj. Post xD dzięki xD a potem się dziwię, że nie mogę zasnąć, bo późna godzina to mi się spać nie chce xc
OdpowiedzUsuńDobłanocLulu!!!!!!!!!!!!! No. I masz koma tak prosto na tyj XD jak chciałaś.
OdpowiedzUsuńBranoc ._.
OdpowiedzUsuńHehehehe :')
OdpowiedzUsuń