Ogień. Tylko tyle pamiętam. Złotawe jęzory lizały drewniane meble. W koło roznosił się cienisty zapach dymu. Do oczu małej sześcioletniej dziewczynki leciały łzy. Trzymała kurczowow rękasz małego pluszowego króliczka i patrzyła jak ogień pochłania zwłoki jej rodzicieli. Jej matka Irma nigdy nie była obecna w domu. Gina bo tak nazywała się dziewczynka prawie nie miała matki. Ojciec był bankierem co było złudne. Nie wiedziała kto podpalił domek rodziny Darrow, ale była mu wdzięczna. Tylko przez chwilę. Dziwiło ją jednak że ogień starał się trzymać od niej z daleka. Zawsze była dziwna. Mała, niepozorna dziewczynka o długich, ciemnych kręconych włosach. Oczy niczym lazuryt. To połączenie było zaskakujące zwłaszcza że jej prawdopodobini rodziciele byli rudowłosi. Nagle ujrzała cień wysokiego męrzczyzny. Gina zerka na postać której twarz oświetla ogueń. Miał ostre rysy twarzy, fiołkowe oczy i półdługie fioletowe włosy. W lewej ręce trzymał zapalniczkę a w prawej strzykawkę z dziwną substancją. Na jego twarzy wykwitł złowieszczy uśmiech. Dziewczynka delikatnie cofnęła się do ściany. W oczch dziecka wykwitły łzy.
-Taka mała a ognia się nie boi...- Pochylił się nad małą brutalnie cheytając ją za ramię i podnosząc w górę. Dziecko kaszle ksztusząc się dymem.-Oj nie martw się.... Zanim ogień tu dotrze wyciągną cię.- Dziewczynka szamocze się w powietrzu, uderzając piąstkami i fękoma w mężczyznę. Niznajomy wbił igłę w jej przedramie. Tłuczkiem wtłoczył substancję do krwioobiegu dziewczynki upuszczając ją na pdłogę. Do jej nóg rzucił zapalniczkę.
-Tak to jest gdy zadziera się z rodziną Purple...
***
11 lat później...
-Patrz co mam!- Do dwuosobowego pokoju poprawczaka wbiegła dziewczyna o włosach tak jasnych że aż prawie białych. Penny. Chodzący seksapil. Trafiła tu z powodu licznych kradzież, jest kieszonkowcem. Próbowała popisać się przed wiecznie nie obecnymi cbogattymi rodzicami. Gdy byłam mała oskarżyli mnie o podpalenie domu rodzinnego i spowodowanie śmierci dwóch osób. Nie słuchali gdy opowiadałam o nieznanym osobniku. Na ramieniu do teraz mam dziwne znamie. Kształtem przypomina ono gwiazdkę. Uniosłam oczy z nad książki na dziewczynę. Trzymała telefon. - Nie martw się dla ciebie też mam.-Rzuciła m we mnie telefonem który chwyciłam w locie. -Ze "pudełka na przedmioty niebezpieczne".
-Znowu okradłaś biuro?-Zapytałam. Pokiwała twierdząco.
-Nin... Ja dzisiaj wychodzę i nie chcę nic zmalować.
-No ey! W kiciu będzie nudno bez ciebie. Zresztą... Co czytasz?-Usiadła obok mnie wyrwając mi gazetę którą kryłam za książką.- Oferty pracy.
-Tak.-Wyrwałam moją własność.-Muszę się czymś zająć gdy wyjdę.
-Masz coś na oku?-Zapytała.
-Bez kwalifikacji trochę trudno... Ale myślę o tym.-Wskazałam na ogłoszenie jakiejś pizzeri.-Zresztą i tak nie mam po co żyć...-Mruknęłam.
Godzinę później już byłam poza ośrodkiem. Czas rozpocząć nowe życie....
No narazie tyle! I co? Lulu proszę o ocenę bo chyba tylko ty Carmel i Simso to czytacie ;-; no ale ważne że ktoś....
Wow wow wow...
OdpowiedzUsuńWow opowiadanie cz wow ta część o ogniu?
OdpowiedzUsuńJedno i drugie... Wow żywe pochodnie w przecenie ^^
UsuńHue hue xD kolejne opko xD dla mnie gites majonez xD będę czekać na rozdział~
OdpowiedzUsuń