wtorek, 16 lutego 2016

Cp- Rozdz . 7 Nowa ja....

Czy to nie dziwne że zaczęłam to pisać a zaraz potem jadłam  gofry podczas gdy w rozdz. pojawi się Ticci Toby XD. O ironio. Do jej nowego rysunku zainspirowało mnie kilka książek i fanartów pod pewną tematykę. Czy to nie dziwne że obok mnie leży igła? *Podnosi* Ja i Van chyba jako jedyne z rodziny nie boimy się igieł. *Odkłada* Heh... No to piszemy!


Per. Ametyst.

Gdy się obudziłam czułam się jak władczyni świata, jak nowo narodzona czułam.... że mogę wszystko. Po chwili jednak zaczęłam rozglądać się po miejscu w którym ktoś (Kto mnie wcześniej porwał czyli jak wywnioskowałam Tim i jego znajomi -,-). Było to pomieszczenie bogate w kolory. O! Na przykład ten sufit. Biały. A podłoga. Biała. Ściany.... białe. I.... a to ciekawe! Łóżko drzwi toaletka koloru.... bum czarnego. Nikt się nie spodziewał, hę? Jednak coś innego mnie zaintrygowało. W toaletce było moje odbicie. Znajomej nieznajomej. Miała gwiezdną grzywkę, Ba! Całe długie i ciemne jak noc włosy gwiezdne. Mieniły się odcieniami od ciemnego bordu po najjaśniejszy z fioletów. Odziane w baldachim z konstelacji. Oczy również mieniły się tysiącami barw jak w kalejdoskopie. Czirokeskie rysy kształtowały wyraz jej twarzy. Mały nosek i bladą karnację. Na czole widniał zarys wypełnionego aż po sam kontur szafirowego pół księżyca. Ten sam emblemat nosiły me kolczyki i naszyjnik. Nawet Make-up miałam na twarzy. Ale.... jak?! Miałam coś na kształt błękitniej, cienkiej bluzki na którą narzucono czarne bolerko. I czarne leginsy. Wyglądałam jak... Dziecko nocy. Nyks... ona... naprawdę. Z wrażenia musiałam usiąść na łóżko. Jej naprawdę na mnie zależy. Na kimś na mnie zależy! Ale tak naprawdę. Aż  mi dech zaparło. Po chwili jednak poczułam się dziwnie. Jak księżniczka Luna z My Little Pony. Czy ja wyglądam jak kucyk?!


Byłam idealna, piękna. Podobałam się sobie. Nagle zauważyłam  że po moich plecach przebiega piękny starożytny wzór. Gdzie nie gdzie plątał się w żywioły, gdzie indziej w gwiazdy i księżyce. W jednym miejscu przedstawiał galopujące konie w innym mikrofon. Cały czas się zmieniał. Okalał również moje czoło.
-Jeśli zechcę to może zniknąć....- Odparłam jeżdżąc po tatuażu na ręce.- Ale czemu niby mam go nie chcieć... teraz.
Po chwili jednak otrząsnęłam się z transu. Muszę stąd uciekać. Stanęłam przed toaletką i ułożyłam me konstelacyjne włosy tak by opadały na be ramiona, bolerko tak by nie kosmaciły mych włosów. Stałam tak na oko z 15 minut. I w końcu warknęłam zrezygnowana.
-Kur... ja jak nie znoszę moich kudłów. - Warknęłam. Nagle obudził się we mnie nowy instynkt. Nie znany mi wcześniej. Instynkt łowcy. Nagle mój konik do astronomii którym od dziecięcia dręczyłam Tim'a został uzasadniony. Tim... Tyle uczuć cisnęło mi się na usta. Zarówno lekko pozytywnych jak i ździebko więcej negatywnych. Nagle nasunęła mi się pewna myśl. Stanęłam naprzeciw drzwi i na głos wyrażałam swe negatywne odczucia na temat kuzyna. Całą złość i frustrację zużyłam na bogu winnych drzwiach. Biegiem ruszyłam na nie i... staranowałam je bokiem. I nagle... obróciłam się z trzaskiem otwierając drzwi i rąbnęłam z głuchym łoskotem na ziemię.



-Auć.- Mruknęłam pod nosem.- Pieprzone drzwi. Kto tu do cholery je zostawił! I jaki kretyn zostawia drzwi z zakładnikiem otwa...- Nagle dotarł do mnie sens mych słów. Jaka ze mnie idiotka. Rozejrzałam się po pokoju. Było to biuro również owiane w biel i czerń. Ktoś zdecydowanie powinien zamówić dekoratora wnętrz... (Autorka- Emm... Slendy XD, Ps. Znalazłam naprawdę Oryginalny Quiz co myśli o tb SlenderMan. Autoreczko szacunek) I dwoje drzwi. Jedne naprzeciw tech z których wybyłam i drugie zapewne na zewnątrz. Na biurku leżały różnej maści graty, w tym tyle papieru że zmieściły się w tym cały las deszczowy. Tym razem kopnęłam z całej siły drzwi. Przezornie. Otwarły się, czyli mnie nie przetrzymują, albo liczą na to że się nie wybudzę. Niedoczekanie jakieś. Nadal mnie bark boli. Przeklinam te cholerne drzwi!!! Skradałam się cichaczem w strachu że ktoś mnie zauważy ale nie. Cisza. Zeszłam z dwóch pięter Dotykając delikatne schodów z  jak podejrzewam drewna sosnowego. Jednak nim zeszłam z pietra na parter zawahałam się. Co mi tu nie gra. Miałam rację. Po chwili trójka osób weszła do pomieszczenia rozmawiając między sobą. Uklękłam kryjąc się za balustradą tak by widzieć całą scenerię.  Była to ów feralna trójca. Starałam się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.




Na przykład był to chłopak z żółtym swetrze o czarnej twarzy. Bo dopiero teraz zauważyłam że to nie maska. Zwykłe jeansy i brązowe tenisówki.  Zamiast oczu czerwone otwory i uśmiech skierowany w dół u kącików. Tim. Tak to na pewno on. Biała maska zakrywał prawie całą twarz. Czarne oczy i usta na białej nawierzchni, nie zasłaniała jednak jego krótkich brązowych włosów ułożonych jak zwykle, w różnych kierunkach. Założę się, co mnie zawsze rozśmieszało, że jego grzywka już w Tokyo była. Ukochany pomarańczowy sweter z kołnierzykiem. Ostatni to był chłopak o ciemniejszych włosach niż u Tim'a. Na twarzy żółte gogle, na ustach bandanka. Szarawa karnacja i zabandażowane dłonie. Sweter lekko szary i zielony z kapturem naciągniętym na głowę.

Rozmawiali między sobą jak  ze starymi przyjaciółmi. Zaskoczyło mnie to że wykonywali zupełnie normalne czynności.Pomimo broni przy pasach. Tim i ten czarno twarzy grali sobie w karty. Widać że Tim wygrywał. Siedziałam sobie cicho rejestrując ich zachowania. Wszystko przecież mogę wykorzystać przeciwko nim. Nagle za nimi pojawiła się wysoka postać. Jakieś trzy metry, w czarnym garniaku i w białej koszuli z czerwonym krawatem. Co mnie zadziwiło, był bez twarzy.
-Wywiesiliście wszystkie kartki jak kazałem?- Zaskoczona trójca aż podskoczyła.
-T-tak.-Zająknął się chłopak w goglach.
-Panie już wróciłeś?- Zapytał Tim  tonem który u niego po raz pierwszy w życiu zaobserwowałam. W pokaźna dozą szacunku. Ten ktoś wzbudzał w mnie dziwne mieszane uczucia. Najdziwniejsze jest to że nie było w tym ani dozy strachu czy zaufania. Siedziałam tam bez ruchu i oddechu, praktycznie czekając aż sobie pójdą albo ktoś mnie nie znajdzie. Pragnęłam zejść na dół i przy wszystkich wygarnąć Tim'owi co o  tym wszystkim myślę. Ale postać bez twarzowca mnie sparaliżowała. Może on jest zły i czeka tylko aż się wybudzę by pokazać mi co znaczy ból. Rany... skąd te myśli. Nie wiem. Nagle jak na słowa pocieszania usłyszałam czysty i przejrzysty głos Nyks.
Ciemność nie zawsze oznacza zło
a światło nie zawsze niesie ze sobą dobro...
Pamiętaj uwierz w siebie....


 Jej słowa sprawiły że poczułam we wnętrzu ukłucie żalu jakby... czegoś mi było brak. Jednak o uszy obiło mi się ostatnie zdanie bez twarzowca.
- Obudziła się?.....
Wtedy bardzo głośno przełknęłam ślinę. Teraz wszystko się wyjaśni...



A na koniec takie tu zdjęcie XD mam prośbę.... piszcie mi w komach na jaką nazwę zmienić link do bloga? Muszę to zaktualizować i nie chcę by znó była afera że usunęłam bloga.... pozdro XD

7 komentarzy:

  1. Zajebisty jest ten obrazek na końcu xD aha...czyli informacje na temat czyjegoś poziomu umiejętności w grze w karty, można obrócić przeciwko niemu xD? A co do nazwy linku to nie pomogę XD Mam pusto we łbie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ey no skąd wiesz co palną podczas gry hę? Jade po okulary ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. No skoro Slendy będzie im przeszkadzał to nic nie palną XD jej ^^ xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale przecierz nie wiedzą że tam jest -,- sie skryła

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że nie wiedzą, ale mi chodzi o to, że...eh...nie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  6. TO ty nie wiesz w jakie bagno ich wkopałam....

    OdpowiedzUsuń
  7. Postaram się jeszcze coś potem dodać...

    OdpowiedzUsuń