niedziela, 31 stycznia 2016

Fioletowy żywot~11 Że jaki dzień ?

Z trudem wylazłam z krzaków. Otrzepuję się z liści i idę do domu. Kiedy otwieram drzwi moim oczom ukazuje się po raz 2 pusty dom. Wchodzę ostrożnie i zapalam światło.
- Niespodzianka ! - krzyczą wszyscy.
Zza kanapy wyskakuje mama i Plush, spod stołu wypełzają Jake i Freddy i z lodówki wujek balonik.
- Z jakiej to okazji ?-  Pytam.
- Zapomniałaś że masz dzisiaj urodziny ?! - krzyczą wszyscy.
Spoglądam na kalendarz. Na kalendarzu widnieje data 2 luty (jako ciekawostkę napiszę że 2 lutego jest Dzień Pozytywnego Myślenia i Dzień Świstaka ). Przez śmierć ojca zapomniałam o swoich urodzinach. Wujek wybiega z tortem urodzinowym z kuchni.
- Wujek masz rozwiązanego buta.- Zauważa Plush.
Po chwili ciasto ląduje na stole z wielkim hukiem i rozbryzguje się na naszych twarzach. Plusch ucierpiała najbardziej.
- Co za... - nie dokańcza Plush, gdyż przerwaliśmy jej głośnym śmiechem.
Potem była piosenka... Taka jak na każdych urodzinach...   I czas na... PREZENTY !
Pierw mała żółta paczuszka owinięta niebieską wstążką, to od Jake. W środku był wisiorek z otwieranym serduszkiem, a w  serduszku moje zdjęcie z Jake i Plush.
- Dzięki Jake.- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
To teraz różowa paczka w czerwone plamy bez wstążki. W środku była strzykawka z Igłą !
Rzucam paczką w Wujka.
- Zapomniałeś że boję się igieł !?
- Ups.. W strzykawce była krew musiała się wylać,a igłę zapomniałem wyciągnąć...
- To z tond te czerwone plamy...
Teraz największa niebieska paczka z fioletową wstążką. Trochę mi zajęło otworzenie jej. Aż w końcu  moim oczom pokazała się jej zawartość. Piła, nowy nóż, fioletowy miecz świetlny i dużo tostów.
- Dzięki.
- Niema za co. - Odzywa się mama.
- To teraz czas na zabawę ! - Krzyczy wujek.
- O jakiej zabawie mówimy ?
- Co powiesz na chowanego ?
- Świetny pomysł! Tylko pójdę z Carmel żeby pokazać jej ostatni prezent.- powiedziała Plush.
Biegniemy do mojego pokoju. Na łóżku leżą 2 piżamy, jedna to struj Pikachu, a druga to struj Mew ( czytaj: Miu ).
- To są nasze nowe piżamy.
- Jej dzięki!
Przytulam ją i idę ubrać piżamkę.
- Okej jestem gotowa do gry.


piątek, 29 stycznia 2016

No... Coś o Clary dla Lulu





Imię: Clarissa Anabell
Nazwisko: Cawthon Harmony
Wiek:20 i pół lat.
Znak zodiaku: Panna
Kolor włosów: Carmelowy brąz
Kolor oczu: Jedno zielone jak u kuzyna, drugie złote po matce.
Cech charakteru: Uparta jak osioł, Lekko chamska, Bardzo szczegółowa, Miła, Skryta i tajemnicza. Wiele cech jednak odkryjecie podczas opowiadania.


Ubiera się zazwyczaj w: Czarne leginsy, włosy trzyma rozpuszczone, lekki makijaż i Różne bluzki. Jeżeli ma kogoś udawać to ubiera okulary bądź inne gadżety.
Uwielbia: Muzykę , broń, kryminały i filmy akcji. Lubi tosty i gofry ^^' Śpiewa ale nie przy innych trochę rysuje i udaje mało utalentowaną dziewczynę, ale to tak naprawdę przykrywka dla jej prawdziwej natury...

Cóż... To może o prawdziwej naturze Clary...

Jedyna żyjąca rodzina: Kuzyn Scott Cawthon
Praca: Pracuje obecnie jako stróż we FFP (Freddy Feazbears Pizza) A na co dzień w F.B.I
Historia Rodzinna: W wieku sześciu lat jej matka ją porzuciła z powodu prześladowań przez Evana Purple. Została sama z ojcem który zginął w ,, Przypadkowym" wypadku samochodowym. Ośmioletnią dziewczynką zaczyna interesować się F.B.I. przygarniają ją do organizacji mającej na celu wychwycić sieroty o nadnaturalnych zdolnościach i wyszkolić ich na agentów. Przez 12 lat dziewczyna przebywa pod ich opactwem i szkoli się na agentkę okłamując kuzyna ze jest na studiach.
Zdolności: Widzi duch, posiada tzw. Czerwone oczy i moc bursztynu która pozwala jej powielać moce i zdolności osób których dotknie.

Pytania i zeczy których dowiecie się z opowiadania: Kim jest dla Clary Bunny? Czemu jej mama uciekała, co się z nią stało? Kto zabił jej ojca? Czemu Evan Purple prześladował jej matkę? Hehehe i wiele informacji o niej samej....


środa, 27 stycznia 2016

Nagranie #1 - Powrót do rzeczywistości

Jeszcze chwilę bawiłam się kamerą, aż wcisnęłam odpowiedni guzik.
- Witajcie - moje przemówienie rozpoczął nerwowy śmiech. - Tak, mimo wszystko żyję, choć nadal nie mogę w to uwierzyć. Nie było mnie szmat czasu, przez wiele wstrząsających wydarzeń. W tym czasie w nieznanych okolicznościach zaginęła moja przyjaciółka, jak i współlokatorka Ashley. Policja do dziś jej nie znalazła - odruchowo przeczesałam swoje niebieskie włosy. - Nie zdążyłam się wtedy z tego otrząsnąć, w sumie, do dziś nie potrafię. Wracając do tematu, postanowiłam się rozstać z moim chłopakiem. To była dla mnie, dla nas bardzo trudna decyzja, ale musieliśmy. Nie zdradzę wam przyczyny, nie teraz. Następnie jakby tego było mało, niecały miesiąc od odcięcia się od życia towarzyskiego, moi rodzice zostali zamordowani. Znowu przeszłam przez składanie zeznań policji, która niszczyła mnie każdym kolejnym pytaniem. Mordercy również do dziś nie odnaleziono, a podejrzany okazał się niewinny. Heh, wygląda na to, że straciłam wszystko. Z niemałym trudem tydzień temu skończyłam studia, ale mi się udało. Teraz muszę postarać się ułożyć życie na nowo. Chyba pominęłam jedną kwestię. Tak, podczas kiedy policja zajmowała się śledztwami uczęszczałam do psychologa. W sumie, nadal jestem do tego zmuszona. Wbrew pozorom, nic a nic mi to nie pomaga. Kończąc wątek, mam kilka filmików również z tych najtrudniejszych dni w życiu. Zastanowię się nad pokazaniem ich wam. Do... usłyszenia - wymusiłam uśmiech i pomachałam do kamery.
Zakończyłam nagranie. Usiadłam do laptopa, a następnie zgrałam filmik na pendrive'a. Jednak jeszcze nie jestem w stanie tego udostępnić, jeszcze. Wyłączyłam komputer.

♢♢♢

Hej... postaram się wrócić do was, choć nic nie obiecuję. To co widzicie wyżej, to mój wymysł inspirowany "Marble Hornets". No, może nie do końca. Zobaczymy co z moich starań wyniknie.

Fioletowy żywot~10 Zakupy

Wracam do domu.. Jest tu cicho, za cicho. Słyszę szmery w kuchni . Wyciągam nuż i powoli skradam się bezszelestnie. Opieram się o ścianę i nasłuchuję. Po chwili słyszę dźwięk odpalania zapalniczki. Wiem bo tata pali. Znaczy palił , poprawiam się. Nie mam na co czekać rzucam się na osobę w kuchni. Po chwili Plush zapala światło. Spoglądam na ofiarę i widzę... Mamę ?! Na szczęście chybiłam, nóż poleciał nad jej głowę. Mama chowa coś za plecami.
- Carmel, zawalu bym dostała !
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, zrobisz coś dla mnie ?
- A co mam zrobić ?
- Mogła byś pójść do sklepu i kupić te rzeczy z listy? - Mówi wkładając mi kartkę do ręki.
- Okej.- Mówię i wybiegam z domu.
Biegnę do sklepu... Kiedy jestem już w środku, ludzie się znowu na mnie gapią ( -,- ). Rzucam ponownie nożem i podchodzę do kasjerki.
- Proszę mnie ignorować ja tylko przyszłam coś kupić.
Odchodzę i wyciągam listę. Na liście są zapisane 3 rzeczy, czyli Sraj taśma (papier toaletowy), jakieś mięso i świeże bułki z naciskiem na Świeże... Okej najpierw papier, myślę. Idę do alejki 19. gdzie ten papier...  Spoglądam na górną półkę.
- Cholera ! - krzyczę na cały sklep.
Jak ja tam dosięgnę ?! Jestem za niska. W końcu mam 4 lata...  Idę kawałek dalej i biorę zabawkowy łuk.  Rozrywam opakowanie i celuję w papier. Trafiłam za pierwszym razem... Chwytam papier toaletowy odkładam łuk i  zajebuje wózek jakiś  kobiecie około 20 ...  To teraz mięso... Jadę wózkiem do alejki 8. Momentalnie trafiam do krainy lodówek. Jakie mięso zabrać ?  raczej dla początkujących kanibali nie znajdę nic z człowieka. Biorę kurczaka i jadę dalej. prosto do alejki 7. Bułki biorę z 10 i jadę do kasy.
-  Dla ciebie za darmo.
- O dziękuje ! - uśmiecham się i wyjeżdżam wózkiem ze sklepu, i jadę nim aż do domu.
Wózek po chwili wpada w kamienie i wrzuca do krzaków pod domem.

Zobaczyliście ?!  Nie ?! To poszukajcie kiedy wymieniam alejki XD ( takie szyfrowanko ulubionych dat znanych wam )

wtorek, 26 stycznia 2016

ehm....

To tak.... Jak zaówarzył(yśmy xD) Ktoś (Lulu) się pogubił.... Więc wyjaśnię...
Piszę dwa opka na blogu.... O tej całej Delli aka pół ciocie xD i O Clary. Czyli... Kiedyś jak to pewna osóbka zdradziła mamie Carmel... Może ogarnę opis jej historii która.... Bardzo wplątana jest w rodzinkę fioletowych i w... Morderstwo w pizzerii! Tag....

Fioletowy żywot ~9 Idę na Kanibalizm...

Z każdym dniem czułam się coraz gorzej. Coraz większe poczucie winy i wrażenie że nie powinno mnie być na tym świecie. Zdjęłam koszulę ojca i ubrałam białą z powrotem białą sukienkę, tym razem z niebieską kokarda. We włosy wplątałam identyczna kokardę do tej na sukience. Koszulę ojca rzuciłam na łóżko. Otworzyłam okno i wyskoczyłam. Upadłam na nogi bez żadnych uszkodzeń. I szlam przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie idę, ale na pewno jak najdalej od wspomnień z ojcem.
Mijałam ulice, kiedy auto jechało ja nie miałam zamiaru się zatrzymać. Auta momentalnie zatrzymywały się z piskiem. Ludzie w samochodach zaczęli klnąć na mnie, ale wystarczył jeden  rzut nożem żeby się zamknęli. Zwykli ludzie w rękach mojej rodziny są jak pionki. Ciekawe jak wygląda życie normalnej osoby, bez nadnaturalnych zdolności itd...  Mijając kolejne ulice dotarłam do parku.
Usiadłam na ławce i  zaczęłam patrzeć na swoje buty.
-Tak właściwie to czemu chciałam być taka jak on ?
Zawsze chciałam być morderczynią, może dlatego uważałam ojca za wzór.  Tak czy inaczej już nie mam zamiaru go naśladować... I jak do cholery mam nauczyć się zabijać !  Ciocia ma swoje problemy na głowie... Chodzę do normalnego przedszkola, dla normalnych dzieci... Więc tam się raczej niczego nie nauczę. Trudno wytrzymam jeszcze trochę... Kiedy będę mieć 7 lat pójdę do szkoły... Tym razem nie będzie to zwykła szkoła tylko S.S.D.D.M ( specjalna szkoła dla dzieci morderców). Chociaż fajnie jest gonić normalnych ludzi przez pół budynku, to i tak fajnie będzie fajnie poznać kogoś więcej z kart historii morderców, niż tylko sami fioletowi. Czemu zawsze zadaje tyle pytań?! Dobra muszę przestać dobrze zrobi mi spotkanie z Jake.  O ile się nie mylę właśnie idzie po drugiej stronie ulicy.
- Jake !- Wołam go.
- O cześć Carmel !
Jake biegnie przez pasy upadając po drodze z 6 razy.
- Emm, nic ci nie jest ?
- Nie, mam tylko rozwiązane sznurówki.- powiedział, po czym z chylił się by je zawiązać.
- idziemy coś zjeść?
- Coś czyli mięso człowieka , czy może na zwykłe lody ?
- To że smakuje mi krew, to nie znaczy że jestem Kanibalem ! Chociaż przejdę kiedyś na Kanibalizm
- To czyli idziemy na lody ?
- Jasne !
Podchodzimy do pana przy stoisku z lodami.
- Dzień dobry dziec.
- Dzień dobry, chcemy lody waniliowe.
Skąd on wie że to moje ulubione ???
- Jakaś polowa lub posypka?
- Dla mnie polewa czekoladowa i tęczowa posypka, a dla tej pani... Jest coś o smaku krwi ?
Sprzedawca patrzy na nas ze zdziwieniem przez chwilę.
- Tak mam polewę wiśniową.
Jake patrzy na mnie.
- Tak z polewą proszę. - odpowiadam.
- Razem 5,97.
Podajemy pieniądze panu i zabieramy swoje lody.

Wybrana- Czyli to opko o Clary dodatek..

,,Zabrały mi ją odmęty piekieł
teraz
sięgają po ciebie...."

Per.Clary

Cisza. Nudne popołódnie w oczekiwaniu na tatę. Życie ośmioletniej dziewczynki bez matki jest trudne. A pomyśleć że zaledwie wczoraj tata zabrał mnie do swiojego brata i mogłam podręczyć Scotta. Nie podręczyć dosłownie ale... Zawiązałam jego okulary na sznurku i musiał za nimi latać. Sznórek bowiem przywiązany był do długiego patyka. Ale to było wczoraj. Dzisiaj to dzisiaj. Chociaż jest niedziela mój tata wyjechał słóżbowo. Coś wisiało w powietrzu... Od rana nie umiałam znaleźć sobie miejsca. Miałam dziwne wrażenie że coś się stanie... Nagle zobaczyłam przez okno w salonie coś czy może raczej kogoś kto zaniepokoił mnie jeszcze bardziej. Zza terenu posesji machała do mnie dziewczyna. Białą bluzeczkę i czarne spodenki miała zaplamione czerwonym barwnikiem. Krótkiem złote w łosy miała zasłonięte zieloną opaską. Przyłożyła palec do ust i powiedziała
-Cii... Idą po ciebie.-Zniknęła... Nagle ktoś zapukał. Mając nadzieję że to tata otwarła. Stało tam dwoje ubranych na czarno o osobników. Kobieta i męszczyzna.
-Clarissa Cawthon?-Zapytała kobieta.
-T-tak...-Odparłam drżącym głosem.
-F.B.I twój ojciec nie żyje...-Wtedy zawalił się cały mój świat...

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Fioletowy żywot~8 Dziwna krew ...

Przez jakąś chwilę panowała grobowa cisza.
- Emm Jake możesz mnie już puścić?
- Sorka.
Obydwoje się zarumieniliśmy. Miałam coś powiedzieć ale mama i Plush zaciągnęły ( uprowadziły ) mnie do auta. W głowie miałam same samobójcze myśli. Bo tak bez ojca to nudno. Był jedynym człowiekiem który pomagał mi być lepszą morderczyni (nie licząc cioci Violet ). I  miał  największe zapasy tostów jakie widziałam w życiu. Do głowy przychodziły mi takie pomysł na  samobójstwa że mogłabym napisać książkę ,,100 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 sposobów by umrzeć ".
Mogłabym się rozkleić, ale nie przy Plush... Kiedy dojechałyśmy do domu otworzyłam drzwi auta i pobiegłam do domu. miałam klucze więc wyciągnęłam je z prawej kieszeni spodni i wparowałam do domu. Skręciłam wprawo i wskoczyłam na schody. Po schodach biegłam prosto do mojego pokoju.
Kiedy tylko weszłam do pokoju zatrzasnęłam drzwi za sobą i się rozkleiłam. Przytuliłam Freddy'ego i myślałam o tym  co narobiłam. Mogłam przecież mu pomóc. Nie wiem co sprawiło że nie mogłam się ruszyć. ale przez tą część siebie straciłam rodzica. Przebrałam białą, teraz krwisto czerwoną sukienkę. Zamiast niej ubrałam koszulę ojca.  Buty i tak zawsze są  brudne z krwi więc mogę je zostawić. Straciłam osobę która mimo wielkiej głupoty rozumiała mnie... Nie żeby mama była gorsza, ale jednak dzięki tacie  jestem chociaż w tym 1 % morderczyni...  Pogrzebu nie będzie ponieważ umarł w jednym ze strojów, bardzo drogim stroju robota... A ciała niema co wyjmować, chyba że do trumny włożą  ludzką papkę. O tacie wiem dużo więcej niż o mamie. Mama zawsze przekłada temat związany z nią. Mówi że kiedyś sama  zorientuję się o co chodzi. W końcu mam być spostrzegawcza po niej. Ja chyba bardziej wdałam się w ojca... ( Na Same Quizy tak mi wyszło xD ).
Kiedy spojrzałam w lustro zauważyłam że moja twarz jest cała czerwona. Prze chwili rozmyślałam o ojcu..  W końcu coś we mnie pękło i zmusiło do wyciągnięcia czegoś ostrego z mojej torebki.
Kiedy już miałam przedmiot w swoich łapkach wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam się ciąć. To znaczy pierw tak delikatnie że nawet na skórze nie został ślad. A potem znowu poczułam ucisk w sercu i się przecięłam. Nie wiedzieć czemu krew leciała, ale ja nic nie czułam.  Przecięłam się 3 razy na prawej i 5 na lewej. Po chwili krew momentalnie zaschła gojąc przy tym rany. Potem próbowałam powtórzyć cięcie się ale z takim samym efektem. Co tu się dzieje ?!  Przecięłam się jeszcze raz, tym razem postanowiłam spróbować mojej krwi. Kiedy tylko nabrałam  ją na język zmieniała się w wodę, a potem wyparowywała. I jak tu się zabić ?  Do cholerki, niech mi ktoś to wyjaśni ! Albo nie... Sama do tego dojdę... Jak mama by chciała...

 





[ Dochodzę do wniosku że nieświadomie przyśpieszam życie Carmel żeby doszło do mojego ulubionego ( rozdziału ) jej życia  ;P ]

niedziela, 24 stycznia 2016

Fioletowy żywot~7 Jak mogłam na to pozwolić ?!

Spokojnym krokiem przemierzałam korytarz. Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było. A tutaj zawsze coś się dzieje, ktoś kogoś goni, ojciec męczy innych pracowników...  Doszłam do biura. W biurze też nikogo nie było. Usiadła zamknęłam drzwi z 2 stron i spojrzałam na kamery. Na 1,2,3,4 i 5 nikogo niema. Reszta kamer nie działa po ostatniej nocy. Myślałam że to naprawią.  Otworzyłam drzwi z prawej i wyjrzałam. Na ścianie było więcej krwi niż zwykle... Wyszłam ostrożnym krokiem z biura i stanęłam obok ściany, wyciągnęłam palec i przejechałam nim po ścianie po czym włożyłam go do buzi. Hymm. Jeszcze świeża , krew jakiegoś faceta  po 30... Wzięłam jeszcze troszkę na palec i podążałam za śladem krwi. Ślady stawały się coraz bardziej niewidoczne, wręcz zanikały. Po chwili ślady się urwały. Słyszałam  dźwięk podobny do tego kiedy ciocia Violet wali mojego tatę patelnią.
Szłam  dalej korytarzem za dźwiękiem. Moim oczom ukazał się tata rozwalający Freddy'ego.
Najwidoczniej nie tylko ja to słyszałam za moimi plecami stanął Bonnie, Foxy i Chica .
Jednak nie zwracali na mnie uwagi tylko pobiegli ratować Freddy'ego. Po kilku minutach wszystkie animatroniki były w strzępach. Tata oparł się o ścianę i odetchnął ze spokojem. Nieoczekiwanie z kostiumów wyleciały dusze dzieci. Tata zaczął uciekać, a one go gonić. A ja pobiegłam za nimi.
Tata wbiegł do pomieszczenia ze starymi automatami do gier i kostiumami. Dusze wleciały tam za nim. Miałam ochotę mu pomóc ale stałam nieruchomo. Nie potrafiłam zrobić nawet jednego kroku.
Tata wyglądał na przerażonego, po chwili jedna z dusz wyleciała na przód i zaczęła go gonić.
Podczas kiedy reszta blokowała wyjście. Tata nie wiedząc co ma zrobić schował się do kostiumu Spring Bonnie'go. Kostiumu do którego nigdy nikt mnie nie puszczał, mówili że jest zepsuty, niebezpieczny. Po chwili kostium znalazł się na tacie. Tata szczęśliwie zaczął się śmiać. Po chwili usłyszałam  dźwięk pękających  sprężyn. Z kostiumu  zaczęły wylatywać sprężyny i lecieć krew.
Krwi z sekundą na sekundę było coraz więcej. Po chwili coś we mnie pękło i pozwoliło mi biec do taty. Wbiegłam do pomieszczenia, a dusze znikły. Na twarzy taty widziałam przerażenie.
- Carmel powiedz mamie że ją kochałem.
- Ale tato ?!
Podbiegłam do taty i go przytuliłam tak mocno jak nigdy. Próbowałam ściągnąć z niego kostium ale na marne. Tata leżał na ziemi skąpany we własnej krwi.
- Carmel kocham cie... I będziesz kiedyś świetną morderczyni.
To były ostatnie słowa jakie udało mu się wykrztusić, zanim umarł. Tuliłam go tak przez kilka naście kolejnych godzin. Aż przyjechała mama z Plush. Mama oderwała mnie od taty i ciągnęła do auta.
Na twarzy Plush i mamy pojawiło się tyle łez że w Afryce nigdy by już nie zabrakło wody...
Mama kazała mi zostać przy scenie i poczekać na nią i Plush. Moje ubranie było całe we krwi ojca.
- Hej Carmel. - powiedział Jake siadając obok mnie.
- Hej...
- Wiem co się stało...
- To moja wina.
- Czemu twoja ?
- Widziałam jak wchodzi do kostiumu mogłam go powstrzymać...
- Nie obwiniaj się.- Powiedział po czym mnie przytulił.
- Ale skąd jego ślady krwi na ścianie?
- Może się zranił.
- Może...
- Zaraz skąd wiesz że to jego krew ?!
- Sama nwm, po smaku poznałam że to jego... - Powiedziałam gapiąc się w sufit.
- A chociaż dobra była ?
- Można tak powiedzieć.



czwartek, 21 stycznia 2016

Fioletowy żywot~ 6 Allegro nawala ;-;

Minęło kilka nudnych tygodni od poznania Plush. Większej pesymistki to ja chyba w życiu nie poznałam i nie poznam... I do tego cały czas ma jedno oko zasłonięte.  Raz próbowałam się dowiedzieć co tam chowa, ale ona tylko się na mnie wydarła. Heh można powiedzieć że się różnimy... i to bardzo.
 Per. Plush 
Kiedy tylko poznałam Carmel wiedziałam że będzie trudno się z nią zaprzyjaźnić. Raz goniła mnie z siekierą  przez kilka godzin! Podczas wycieczki do ZOO wrzuciła mnie do basenu z rekinami...  Ale od jakiegoś czasu nawet się do mnie nie odzywa. Sama nie wiem czy to dobrze... Chyba powinnam z nią porozmawiać. Wyszłam z mojego pokoju,a  pokój Carmel był tuż obok więc długą wyprawę mogę sobie odpuścić. 
- Hej Carmel...
- O hej Plush.
- Wszystko OK ?
- Czemu miałoby nie być okej ?
- Wiesz ostatnio nie próbujesz mnie zabić...
- Aha... Ten czekam aż na Allegro znów będzie można kupić dynamit...
- Okej... - powiedziałam zaczynając się wycofywać.
- Spokojnie tym razem nie na ciebie ten dynamit...
- Czyli na kogo ?
-  Heh w sumie to nwm...
- Jesteś głupiutka po ojcu.
- Tia każdy mi to mówi...
Przytuliłam ją i opuściłam jej pokój. Tata wychodził właśnie do pracy pożegnał się i sekundę później nawet auta nie było... Dzisiaj był wyjątkowo zdenerwowany.
per. Carmel
Kiedy Plush raczyła wyjść z mojego pokoju  wyskoczyłam prze okno spadając do samochodu ( tia mamy otwieraną szybę na dachu auta ). I znowu jedziemy do pizzeri, tym razem jestem przygotowana na to że nie mogę ufać animatroniką.  Iiiiiiiiiiiii  jesteśmy na miejscu ! Na początek  od razu przy drzwiach stał Bonnie.
- Hej Carmel !
Już miał chwycić mnie za rękę, kiedy nagle dźgnęłam go nożem. Bonnie uciekł spłoszony, a ja mogłam iść dalej...

 

Tia mino tego ze mówiłam że rozdziały będą krótkie, nie miałam namyśli aż takich krótkich -,-
Ale net nawala to postanowiłam zrobić troszku krótszy niż zwykle...

Kwiat Tajemnic- Rozdz. 5 Przed pierwszą zmianą...

,,Ze łzami wciąż patrzę na twe odbicie
Ze łzami przypominam sobie twoje oczy
Ze łzami uświadamiam sobie 
że ty to ja 
tylko w innej formie..."



Per. Delia
15 Grudnia, czas oceaniczny
Godz.21:14




Chciały mi pomóc... To miłe ale żmudne. Kiedy przyszłam do domu obładowana siatami które dziewczęta wcisnęły mi do ręki prawie rzuciłam się na łózko. Ze złością uderzałam  kremowymi piąstkami w poduszkę. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wypłakałam wszystkie swe uczucia, swą samotność. Brakowało mi nawet jego gderania w stylu ,, Gdzie tak długo byłaś?" Cisza była obezwładniająca. Z uporem modliłam się o nadejście północy, ale zegar mnie nie kocha i uporczywie wskazywał 21:15. Zaczęłam się nudzić. Łzy już wyschły ukazując mroczne i poważne oblicze Midgniht'ów. Położyłam się na plecach i patrzałam w sufit. Spojrzałam na blat nocnego stolika. Stała tam moja pozytywka którą dostałam od Prababci i puste  miejsce po fotografii. Sięgnęłam do zamkniętej na kluczyk szuflady, od kluczyłam ja delikatnie i wyjęłam fotografię. Byłam tam Ja w wieku 7 i pół lat, mama i tata. Na szaro złotą pościel spadły pierwsze łzy. Jak na swój wiek byłam dojrzała fizycznie. Delikatny zarys piersi, długie złote włosy zawinięte w jeszcze dłuższy warkocz zakończony zieloną gumką do włosów. Szara bluzka na ramiączkach i spódnica w pionowe niebiesko-czerwone pasy. Na szyi czarna wstążka a buty niebieskie z anielskimi skrzydełkami  po bokach. Przeklinałam swą pulchną i rumianą dziecięcą buzię. Figurę którą po niej odziedziczyłam i mleczno-białą barwę skóry. Miała kruczo- czarne włosy splecione również w warkocz, grzywka opadała jej na jedno oko. Uśmiech roziskrzonych zębów. Piękne szmaragdowe oczy, delikatny rumieniec, mlecznobiała cera i figura modelki. Na szyi nieśmiertelnik, na biodrach piękna ciemno zielona spódnica, fioletowa bluzka z podwiniętymi rękawami. I tata. W mundurze z pizzerii, bo jak dobrze pamiętam mama  zgarnęła go  ze zmiany, bo obiecał mi ze weźmie mnie do parku rozrywki. A jak mama się uparła to koniec. Wszyscy muszą robić co ona każe. Zaśmiałam się na wspomnienie zaskoczonej miny taty gdy zobaczył mnie w pizzerii i mamę, która miał  tę swoją minę w stylu już ja wiem co zrobić... Po chwili jednak kolejne łzy popłynęły wzdłuż mych policzków. Usłyszałam swój drżący głos w takt jednej ze swych wyimaginowanych melodii.


Non so dove trovarti
Non so come cercarti
Ma sento una voce che
Nel vento parla di te
Quest' anima senza cuore
Aspetta te
Adagio
Le notti senza pelle
I sogni senza stelle
Immagini del tuo viso
Che passano all' improvviso
Mi fanno sperare ancora
Che ti trovero
Adagio
Chiudo gli occhi e vedo te
Trovo il cammino che
Mi porta via
Dall' agonia
Sento battere in me
Questa musica che
Ho inventato per te
Se sai come trovarmi
Se sai dove certami
Abbracciami con la mente
Il sole mi sembra spento
Accendi il tuo nome in cielo
Dommi che ci sei
Quello che vorrei
Vivere in te
Il sole mi sembra spento
Abbracciami con la mente
Smarrita senza di te
Dimmi che sei e ci credero
Musica sei
Adagio



Do swojej torebki wrzuciłam ów zdjęcie, chcę mieć ich kawałek przy sobie. Spojrzałam na zegarek.  21:53 Ponad pół godziny się nad sobą użalałam. Wstałam na nogi podeszła do łazienki. Delikatnie otwarłam drzwi.  Łazienka była dość dużym kafelkowanym pokojem, Na kafelkach naściennych były wymalowane delfiny które skakały z powrotem do wody, i w górę. Była tam duża przestronna wanna a także prysznic. Na boku wisiało piękne lustro z naklejonym łabędziem. Ładne, ale dla mnie typowe. W białej szafce stały różne kosmetyki, głównie mamy bo ja staram się ich nie używać. Tym razem zrobię wyjątek. Włączyłam play listę w MP3 na głos. Nie wiem czemu ale miałam ochotę posłuchać opening'ów z ulubionych anime w polskim języku. Najpierw leciał opening z Tokyo Ghoul'a. Zaczęłam misternie pleść warkocz,  ciasno spleciony. Był tak długi że sięgał mi prawie aż do kolan. Spięłam go błękitną gumką. Delikatnie zaczęłam malować rzęsy, po chwili jednak się rozmyśliłam i zafundowałam sobie większe rzęsy. Pudrem zaróżowiłam sobie lica, oczy podkreśliłam fiołkową kreską. Muzyka zmieniła się na pierwszy opening z Mirai Nikki. Usta lekko osłoniłam malinową pomadką. Moje oczy świeciły zielonym blaskiem, grzywka lekko zasłaniała mi oko. Na szyją założyłam jedną jedyną rzecz jaką dała mi mama w noc przed polowaniem na którym zginęła. Nieśmiertelnik. Gdybym miała czarne włosy wyglądałam bym jak jej bliźniaczka, czyli prawie jak ciocia Lily.  Warknęłam na swoje odbicie. Miałam ochotę rozbić swe odbicie, jej odbicie. Nie! To... ja. Zapłakana wybiegłam do przestronnego salonu gdzie upadłam na podłogę tuż obok kanapy. Przysunęłam kolana do twarzy i głośno zaszlochałam.
-Nie chcę...- Próbowałam myśleć logicznie. Przecież... mam kolor oczu po tacie, ale czy na pewno? Przecież one zmieniają się na zieleń! A włosy złote.... Ale ciocia Lily też miała złote! Wszystko, co robiła zawsze kojarzyło jej się z Midnightami. Nawet to co robię na co dzień, jak zabijam... demony.  Po chwili jednak pomyślałam by nie zasnąć. Nie! Kiedy zasnę zobaczę wizję i będę zmuszona iść i zabić kolejne monstrum. Nagle z mojego letargu wydarł mnie niski pomruk mojego telefonu. Czas do pracy, pomyślałam wyłączając alarm telefonu nim zabrzmiały dźwięki melodii. Godzina 22:59 Sprawdziłam swoją torebkę. Zdjęcie rodzicieli, mój sztylet Atahme z powszechnie znanym czarnym bazaltowym ostrzem, na jego rączce wyryte było moje imię. Podobno jest stworzony z boskiego metalu, Stygijskiego żelaza. Moje zeszyty ołówki, długopisy, komórka, zapałki, igła z nitką i wiele innych. Wrzuciłam jeszcze dwie książki i mangi. Ehh... W pokoju założyłam na siebie mundur. Delikatnie zdjęłam z siebie atłasową bluzkę, by po chwili założyć na swoje ramiona trochę szorstką tkaninę munduru. Miał taki... nijaki kolor. Ale cóż... mówi się trudno... Na biodrach znalazła się czarna spódnica. Delikatnie poprawiłam  czarny krawat. Zabiję tego geniusza który każe  mi założyć spódnicę i krawat. Poprawiłam wszystkie szlufki, kieszenie i jeszcze kilka razy się upewniałam w lustrze ze wyglądam jak człowiek. Olałam czapkę z napisem ,,Nocny Stróż" wrzuciłam ją do torby i wyszłam. 23:23. Świetnie. w pół godziny będę w pizzerii. Mam nadzieje że Mika już nie będzie bo nie zniosę docinek na temat mojego wyglądu. O ile jego mózg przyswoił sobie jak wyglądam, bo jak sądzę to zbyt złożone dla takiego debila. Po chwili już byłam pod pizzerią, em... już nie mogę się wycofać....













































wtorek, 19 stycznia 2016

Takie tam.... say what?

W zeszy piątek siedzałam z Jess na angolu.... Otwarłyśmy ćwiczenia i razem je uzupełniałyśmy. Nagle zobaczyłyśmy ostatnie zadanie. Jess mnie popchnęła w bok.
-Ey Julka. Oni są dalek w tyle.-Wskazała na klasę.- Może zrobimy to ostatnie razem?
-Ok.-Zaczęliśmy (Tu część dla Lulu)
/Wczoraj popełniono morderstwo./ Zatrzymałyśmy się.
-No no...-Mruknęła Jessi.
-Tsa... Czytamy dalej.-Zaczęłyśmy czytać dalej.
/Podejżany jest Mike./ Wtedy równocześnie palnęłyśmy
Shmidt?! Nikt nas nie słyszał bo zadryndał dzwonek. Potem z wolego tłumaczenia wynikło że go przesłujemy no i to było... Zjebioza bo z Jess się ryłyśmy...

czwartek, 14 stycznia 2016

Kwiat Tajemnic- Rozdz. 4 Rozmowa...


 ,, Świat jest tak mały że nie można w nim żyć samemu.


Nikt nie jest samotną wyspą. Zawsze można do kogoś się zwrócić"

Per. Delia
15 Grudnia, czas oceaniczny
Godz. 12:43


-To... możesz zacząć wyjaśniać. -Odparłam podirytowana.
-Nie tutaj...-Odparła rozglądając się na boki.
-Dlacze...-Nie skończyłam bo wskazała na małe białe urządzenia. Kamery. Pewnie, to wyjaśnia sprawę tabletu bo rudy raczej we Flappy Bird'a nie grał.- Chyba że chcesz by te dwa półgłówki ruszyły mózgownicami i pokazali jak sprawnie umieją używać opcji nagrywania.-Westchnęłam i czekałam aż wyprowadzi mnie za zasięg aparatury kamer. W powietrzu unosił się lekki zapach pizzy, świetnie. Jeszcze kurde zgłodnieję, znowu.  Ręka ścierpła mi w bez ruchu. Niebo na zewnątrz budynku przybrało odcień morskiego błękitu, chmury były tak białe jak śnieg z nich sypiący. Wiatr łagodnie muskał mi włosy. Jak na zimową porę temperatura mała wakacyjny nastrój. Zauważyłam że Violet nie pofatygowała się nawet po kurtkę by ukryć przynależność do grona stróży. Rozłożyła ręce tak jakby śnieg był zbawieniem, albo...  Miała już dość siedzenia w budynku. Złoto fioletowa grzywka spadała jej na oczy. Wyraz jej twarzy zmienił się na radosny. Policzki naturalnie zaróżowiały z zimna. Różowawy pons również przykrył me lica.
-Tu nas nie usłyszą.-Odparła spinając grzywkę na bok srebrną spinką w kształcie księżyca.
-To zaczynaj..-Mruknęłam delikatniej.
-Jak zapewne wiesz kiedyś doszło tu do morderstwa 6 osób...
-Coś mi się obiło o uszy- Po cichu mruknęłam.- Ale... myślałam że pięciu...
-Nie. Sześcioro.- Odparła całkiem poważnie tak jakby ta sprawa ją martwiła. Spojrzała w bok nie obecnym wzrokiem.-Od tamtego dnia te roboty... Chcą nas..-Pokazała gestem ścięcie głowy.
-Kapuje...
-Jeśli chcesz się dowiedzieć co się z nim stało musisz ...
-Wiem-Przerwałam jej gestem dłoni.-Wiem co zrobić. Zaprowadź mnie do biura swego szefa....
-Mogę wejść z tobą. Jak mnie zobaczy- Albo mój scyzoryk... Pomyślała.- To cię przyjmie do grona stróży.

Per.Annika

-Gdzie ona do cholery jest?! - Warknęłam omal nie ciskając telefonem w Ellie. Fllyn'ówna uchyliła się zgrabne pod torem lotu urządzenia.
-Anii uspokój się.
-Zamknij się Ellie.- Warknęłam moją typową wymówkę. Spojrzała na mnie z pod przymrużonych powiek.- Gdzie Dellia jest...- Napisałam do niej już 40 sms'a i 46 razy próbowałam się do niej dodzwonić. Ale oczywiście nie pomyślała o włączeniu telefonu!
-Spokojnie...
-Spokojnie?! Już od godziny czekamy w tej kafejce, a ja nie mam zamiaru tu zakwitnąć.- Nagle usłyszałyśmy otwieranie drzwi kawiarenki i charakterystyczny starodawny dzwonek. Do środka wbiegła rozradowana dziewczyna, zaczęła się rozglądać na wszystkie strony a nas nie zauważyła.  Spojrzałam na Ellie, Dziewczyna przekręciła głowę tak jakby chciała się upewnić czy to naprawdę Della do nas idzie. Ellie miała włosy koloru pomiędzy... bielą a złotem. Oczy lekko morskie. Fllynowie tak mają takie oczy.. ale jej babka jest elementalem morza. Czymś co można nazwać Selkie. Kiedy Della przysiadła się naprzeciw nas i kelnerka odebrała jej zamówienie na Karmelową Latte, uderzyłam w stół.
-Co tak długo.- Półkrzykiem wyraziłam swą frustrację. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną mym wybuchem.
-Ja... miałam coś do załatwienia.- Kręciła na palcu jeden ze swych loków. Tik.
-To znaczy?- Wyręczyła mnie pytaniem Ellie.
-Ellie, Ann. Od dzisiejszego wieczora pracuję jako stróż nocny we Freddy Feazbears Pizza.- Omal nie wyplułam mojego Espresso , którego łyka właśnie zaczerpnęłam.
-Ty się dobrze czujesz?
-Mi się wydaje  że raczej ona dobrze się czuje..- Zaczęła Ellie.
-Zamknij się Ell.- Odparłyśmy niemal równocześnie.
-Ty wiesz że tam zaginęły dzieci?- Odparłam patrząc na przyjaciółkę jak na nie normalną.
-Wiem. Ale...- Spojrzała na nas z pytaniem czy może nam zaufać. Uśmiechnęłam się do niej ponaglająco. Po czym zarzuciłam swe brązowe włosy do tyłu. Ellie która zawsze miała wymalowanego banana na twarzy nie musiała się nawet wysilać.
-Tata zaginął...- Odparła ze smutkiem. Takiego wyznania się nie spodziewałam... Bardzo dobrze wiedziałam że teraz trzeba jej pocieszenia. Szepnęłam do Anniki żeby iść z Dellą i jakoś ją pocieszyć. Obie jakimś cudem wyciągnęłyśmy do parku i jej innych ulubionych miejsc, a nim puściłyśmy ją do domu zmusiłyśmy ją do obietnicy że jeżeli będzie potrzebować pomocy, albo jak pojawią się Valaya to ma po nas zadzwonić.






środa, 13 stycznia 2016

Fioletowy żywot~5 Odwiedziny wujka

              per.Vincent
Kiedy dziewczynka przytuliła Carmel wiedziałem że trochę jej zajmie przyzwyczajenie się do tego że ma siostrę. Miałem coś powiedzieć ale przerwał mi piesek Carmel Freddy. Pewnie chce jeść. Wyciągnąłem karmę i mu dałem. Kiedy tylko postawiłem miskę z powrotem na ziemi, Freddy rzucił się na miskę jak ja na tosty. Po chwili usłyszałem krzyk dziewczynki, pewnie Carmel jej coś zrobiła.
Pobiegłem w stronę wejścia kiedy zobaczyłem Carmel leżącą na ziemi i dziewczynkę króra raczej nie wiedziała co się zdarzyło.
- Co się do cholery stało ?!
- Carmel zasłabła- powiedziała Clary  biorąc Carmel na ręce.
Clary położyła Carmel w jej łóżku.
- Przepraszam...- powiedziała dziewczynka po czym zaczęła płakać.
Clary podbiegła do dziewczynki i przytuliła ją.
- Spokojnie to nie twoja wina.
~~~~~~~~~~~~~~~ GODZINKĘ PÓŹNIEJ ~~~~~~~~~~~~~
     per.Carmel
 -Fiuuu, to był tylko zły sen.
- Obudziła się ! - wrzasnęła dziewczyna
Ku mojemu zdziwieniu  ta dziewczyna siedziała obok mnie, czyli to nie był tylko zły sen...
- O Carmel się obudziła...- odparli radośnie rodzice.
- Za godzinę przyjedzie mój brat, emm wasz wujek.- Powiedział tata
Czyli ta obca mi dziewczyna ma zostać moją siostrą ?! O nie... Ja o siostrę Mikołaja nie prosiłam...
Może zrobię jej test na siostrę, heh wymyśliłam to przed chwilą ( XD ) Okej tylko gdzie ja posiałam moją siekierę ? Nagle usłyszałam dźwięk podobny do rozwalania drzwi. Heh pewnie wujek.
Zeszłam  na dół, a moim oczom ukazał się 20 latek o fioletowych włosach i białych oczach.
- Balkonik !- krzyknął tata
- Mam na imię Balonik, a nie Balkonik ! Ty imbecylu !- krzyknął wujek
Sprzeczali by się dalej gdyby nie moja mama i tosty.W sekundzie wszyscy siedzieli  na kanapie.
-  Dobra Vinc to która to Carmel a która to ta nowa...?
- Widzisz tą młodszą co ma białą sukienkę?
- Vinc przecież wiesz że widzę tylko na fioletowo...
- No fakt,  po prostu Carmel to ta młodsza.
- A jakie imię daliście tej dziewczynce?
-  Jeszcze nic nie wymyśliliśmy.
Dziewczyna spojrzała na nowego wujka po czym przytuliła swą małą maskotkę Plushtrap'a
- Vincent ciebie też przeraża ta jej maskotka?- szepnął tacie do ucha.
- Nie, a ciebie ?
- I to bardzo...
Po chwili pluszak dziewczynki znalazł się w rękach taty goniącego wujka.Wujek chwycił za mojego pluszaka i próbował walczyć z tatą.
- To jak ją nazwiemy?- Zapytałam
- Może Plush.- Powiedział wujek
- Plush ? Podoba mi się - Odezwała się dziewczyna
- Carmel wracając do  twojego nocowania w pizzeri, to poznałaś już Jake?- Spytał tata
- Tia ... Wujku tak wlaściwie to czemu masz oczy całe białe ?- Spytałam by zmienić temat rozmowy.
- Emm mam źrenice tak małe że ich nie widać...
Pluch  ciągle się na mnie patrzała. Co było dziwne...
- Hej Carmel, wiesz że jesteś podobna do Plush?- powiedział wujek
Plush przeniosła swój wzrok na wujka.
-  Ja do niej ?! Jak ja nawet nie chciałam  mieć siostry !- powiedziałam po czym uciekłam do swojego pokoju.
To nie moja wina że mam siostrę...
     

One Shot- Harmonia...

Per.Elise

Ciągle pytam siebie. Dlaczego? Dlaczego ja! Nikt nie wie co czuje matka która musi zostawić własne dziecko. Powtarzam sobie że to dla jej dobra. Clary sobie poradzi. Pomyślałam o dwukolorowych oczętach sześciolatki, o jej brązowo carmelowych lokach. Jej ojciec się nią zajmie. Ja nie mam nic do gadania. On mnie ściga. Evan... Muszę zniknąć na jakiś czas. Pogłaskałam się po okrągłym brzuchu. -Obronię cie za wszelką cene...-Kiedyś było inaczej on był innym. Przyjaźniliśmy się.... Łzy piekły mnie pod powiekami.Kiedyś...

*

Nowa szkoła. Pomyślałam przekraczając próg placówki. Nowe miasto, nowy dom.. Głupio się czuje. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Parli przed siebie na przekór wszystkiemu. Nikt się nie przejął losem nowej dziewczyny. Nagle głośny sygnał dźwiękowy zawrócił mnie do rzeczyeistości. Ludzie znikali w swych salach a ja krzątałam się zabłąkana. Nagle usłyszałam za sobą.
-Ey ty!-Odwróciłam się szybko. W koło mnie obstawały jakieś typki z pod ciemnej gwiazdy.-Tak ty ładniutka.
Moje policzki spąsowiały.
-Zostawcie mnie!-Krzyknęłam. Największy z nich podsedł i dłonią dotknął mej twarzy
-Ależ skarbeńku my cię tylko odprowadzimy do odpowiedniej klasy...- Jego kumple zarechotali.
-Zostawcie ją!-Dobiegł mnie krzyk zza mych plecòw. Odwróciłam się wyrywając dryblasowi.
-Bo co?-Zapytał trzymiący mnie za rękę brutal. Chłopak ten miał włosy w odcieniu purpury i chacyntowe oczy.
-Dobrze wiesz.-Warknął. Przez jego oczy przemknął przebłysk czerni. Zaczęli się wycofywać aż nie zwalii.
-Dzięki.-Odparłam chłopakowi.
-Nie ma sprawy. Jedtem Evan. Evan Purple....

wtorek, 12 stycznia 2016

Emem..... to....

Mam taką wenę twórczą.... Chcęwzonić te opko o Clary * Patrzy gniewnie na Carmel*
A zawiesić to o Atenie bo cytuję ,,Venus nie ma"
I zrobię kilka One shotów w związku z postaciami...

poniedziałek, 11 stycznia 2016

spóźniony one shot świąteczny....

,, Są w życiu takie momenty których ani nie 
kupisz ani nie sprzedasz....
Momenty radości, smutku i rozpaczy, a także życia....."

Per.Aiden
Czas:Dzień przed wigilią

Purpurowe niebo zaczęło świecić pierwszymi promieniami słońca.Nie spałem. Po co! Już jutro wigilia! Siedzieć samemu w pokoju to same nudy... Zrzuciłem nogi z parapetu i na palcach wybiegłem z pokoju. Tuż do leżącego obok bliźniaczego pokoju mojej siostry. Pastelowo purpurowe ściany oświetlały już pełne światła promyki. Atena siedziała na łóżku z książką w rękach. Rozsiadła się wygodnie na złotej tkaninie a ramiona oparła o miętowe  poduszki z podpisami koleżanek z Ulicy. Starała się bowiem sprawiać wrażenie ,,normalnej,, dziewczyny.
-Oj 5 minut spóźnienia Aiden.-Mruknęła nie odrywając wzroku od książki. ,, Naznaczona,, Widniał na okładce czerwony tytuł, tuż obok połowy twarzy jakiejś dziewczyny. Na rewersie widać był jakieś pozytywne zapewne recenzje znanych firm i autorów. Skoczyłem na łóżko obok siostry a ta aż podskoczyła.
-Oj Ate wyluzuj... Jutro wigilia.-Odłożyła książkę na bok i zamrugała fioletowymi oczętami, błyszczał w świetle poranka.
-Budzimy ich?- Zapytała z miną łobuza.
-Czytasz mi w myślach.- Odparłem. Oboje chichocząc zeszliśmy z łóżka by po chwili skradać się ku pokojowi rodziców w przeciwnym skrzydle domu. Cisza. Mama i tata leżeli w swoim pokoju jeszcze śpiąc. No czy oni nie przesadzają? Jest już 7:59! Wstawać czas... Wiedziałem że razem z bliźniaczką potrafimy się porozumieć nawet bez słów. ,, Jak ich budzimy?" Pokazała mi rękoma. ,, Wymyśl coś, kreatywna jesteś." Odparłem na to. Zrezygnowana posłała mi spojrzenie w  stylu ,, serio?" Po chwili jakby dostała oświecenia. Na palcach wybiegła z pokoju, wracając z  dwiema parami  głośników i MP3. Domyśliłem się co też urodziło się w jej złotowłosej główce. Podała mi jedną parę bezprzewodowych głośników bym umieścił ją tuż przy uszach mamy, a ona zaczęła montować nagłośnienie przy tacie. Pokazałem jej znak "Ok" i odsunęliśmy się na bezpieczną odległość. Wiedząc że mama ma gdzieś obok siebie swój myśliwski nóż jak zawsze... Atena majstrowała coś w MP3 i nagle z głośników poleciała łagodna melodia, by po chwili  buchnąć mocą dźwięku. Nie... Atena to ma pomysły, myślałem że padnę ze śmiechu gdy usłyszałem tekst piosenki i reakcję rodzicieli.

Słoneczko już wysoko, śnieg pięknie iskrzy się
Muminki pod kołderką chrapią we śnie.
Nudzę się jak mops, lub jak samotny kret,
lecz ta piosenka śpiochów zbudzi wnet:
Hej Miśki, czas wstać! Jak można tak spać?!
Wasz sen już całe wieki trwa. No wstawać mi, raz dwa!
Hej Miśki, czas wstać! Jak można tak spać?!
Wasz sen już całe wieki trwa. No wstawać mi, raz dwa!

Per. Violet
Dzieciaki nie zorientowały  się nawet że nie śpię! Trzeba było widzieć minę Aidena gdy wyskoczyłam z pod  kołdry i złapałam go za kołnierz. Rozpaczliwie szukał wzrokiem pomocy u bliźniaczki. Dziewczyna już stała przy drzwiach i zastanawiała się czy uciec z miejsca zdarzenia czy mu pomóc.
Per.Atena
Nie wiedziałam co zrobić. Uciekać czy nie. Wiem że i tak nie ominą mnie konsekwencje, ale zawsze mogę się wywinąć... Aiden wisiał złapany za kołnierzyk koszuli.
-Uciekaj...- Szepnął.
Per. Violet
Zagrodziłam jej drogę z uśmieszkiem  i czarnymi oczami.
-A dokąd to moja mała?- Zapytałam, łapiąc ją tak jak jej brata.- No... to teraz czekam na tłumaczenia.
Per. Aiden
Zamurowało mnie. No kto by się spodziewał że mama nie śpi. Teraz to mamy przerąbane....
-Em...- Posłałem bliźniaczce spojrzenie żeby zaczęła. Dziewczyna jest dobrą  Mówczynią. Zawsze potrafi zagadać innych.
-Em. Mamo...- Zaczęła starannie dobierając słowa.- My po prostu... postanowiliśmy was obudzić w ten jakże kreatywny sposób ponieważ  musimy się przygotować do Wigilii. A oboje wiemy jaki macie twardy sen...- Wskazała na tatę. Myślałem że pęknę dusząc śmiech.
-Dobra... Uznajmy że wam wierzę.- Odparła. Jej oczy stały się normalne, puściła nas i niczym kociaki spadliśmy na 4 łapy. - Ale nie do końca wam wyszło.- Wskazała głowa na tatę.
Per. Violet
Dzieciaki stały za mną, zaciekawione. Teraz to do mnie należy wypędzić tego dużego dzieciaka z łóżka. Postanowiłam na coś.... chamskiego. Podeszłam do Kevina i wrzasnęłam mu do ucha.
-FREDDY NADCHODZI!!!!- Jak się poruszył! Prawie wyskoczył z łóżka.
Per. Kevin
Smacznie sobie spałem gdy nagle usłyszałem głośny krzyk. Obudziłem się a serce prawie wyskoczyło mi z iersi. Na ziemi turlało się ze śmiechu źródło krzyku. Violet.
-Ha ha ha Nie śmieszne.- Odparłem z sarkazmem.
-Zależy jak dla kogo!- Wróciłem do łóżka i obróciłem się na drugą stronę.- Oj nie dąsaj się.... ciesz się że ci nie wylałam lodowatej wody na głowę.- Miła jak zazwyczaj. Naciągnąłem poduszkę na głowę. Po chwili jednak przestałem się dąsać, obróciłem się i zauważyłem że Vi też się fochnęła.
-Na mnie takie ataki nie działają.- Odparłem.
Per. Atena
Rodzice przynudzali... tracili czas. Pociągnęłam Aidena za rękaw koszuli.
-Pssst.- Szepnęłam.- Aiden... Chodźmy po choinkę.
-Masz klucz do piwnicy?- Zapytał.
-Heh... a po co nam klucz.- Podniósł jedną brew.- Żartuję... jasne że mam. Chodźmy!- No i poszliśmy po cichu na dół.
Per. Aiden
-Ate. Sztuczne choinki są nudne...
-Więc proponujesz prawdziwą?- Zapytała.
-Fajnie by było ale jej nie doniesiemy....
- Ale Wujek Vinc tak!- Powiększył się jej uśmiech.
-Rozumiem że masz telefon mamy....
-Bingo...
Per. Violet
-Kevin....
-Co?-Burknął.
-Bliźniaki zniknęły.- Od razu się zerwał.
-Musimy je znaleźć.
Per. Atena
Wujek Vinc zabrał nas do lasu razem z Carmel. Naściemnialiśmy mu trochę o tym że mama nas o to prosiła... Ładna Choinka szybko znalazła się pod domem.
-Dzięki!- Krzyknęliśmy tylko za nim. I ostatkami sił wprowadziliśmy choinkę na ganek. Drzwi.... Zamknięte. O kurde... Nikogo nie ma w domu! Aiden szybko zabrał zapasowy kluczyk spod doniczki, i otwarł drzwi.
Weszliśmy z choinką do środka.
-No.... To stroimy!- Odparła.
Per. Kevin.
Razem z Violet przeczesywaliśmy całe miasto w poszukiwaniu tej dwójki. Te święta zapamiętam na zawsze... Vi obdzwoniła wszystkich, Van nic nie wie. Kate to Kate napisała Sms że jakby wiedziała to by powiedziała.... A Vinc... odebrał po godzinie... Po tej informacji szybko pobiegliśmy do domu. Otwarlismy drzwi a tam...
Per. Atena
Gdy rodzice otwarli drzwi krzyknęłam głośne...
-NIESPODZIANKA I WESOŁYCH ŚWIĄT ^^

*

Em.... Uwaga. Napisałam to  w święta, ale zgubiłam i teraz znalazłam (przypadek nie sądzę). Ale macie... JAK JA DORWĘ TE URWISY!!! Tsa... kochane bliźniaki... 






Fioletowy żywot~4 To ja mam siostrę !?


Spadając zauważyłam mojego starego pluszaczka.
Co on tam robił ?! Tata nigdy nie lubił sposobu w jaki ta zabawka się w niego wpatrywała... To może dlatego schował go tam? Ałłł kurde twarde lądowanie nie mogło zostać pominięte ?! Heh chyba raczej nie.




Per. Vincent
Kiedy piłem kawę usłyszałem jakieś szmery dochodzące z pieca. Poszedłem to sprawdzić.
Otworzyłem piec a tam... Carmel ?!  Na mój widok zaczęła chichotać. Dziecko zawału można dostać!
Miałem już zacząć wymyślać dla niej karę za ucieczkę z domu, kiedy zauważyłem w jej rękach małego pluszaka. Pluszaka na którego widok przechodziły mnie ciarki.
- Carmel powiedz temu misiowi że ma się na mnie nie gapić!
- Serio ?! Ty też wiesz że mój Fredbear mówi ?!
- Tia ...- Odpowiedziałem z lekką ironią.
Carmel odwróciła się do mnie plecami i zaczęła rozmawiać z tym pluszakiem. Wstałem i otrzepałem się z kurzu.  Kiedy moja żona mnie zawołała wiedziałem co mnie czeka.
- Vincent posłuchaj wszystko gotowe możemy po nią pojechać.
- Jesteś pewna że Carmel będzie szczęśliwa ?
- Pewnie że tak... Przecież wiesz jak bardzo chciała mieć siostrę.
Postanowiłem już nic nie mówić tylko pójść do auta. Odpaliłem silnik no to w drogę, tylko Clary przyjdzie. Kiedy weszła do auta mogłem pojechać. Kiedy spoglądałem na Clary widziałem w jej oczach smutek, a zarazem ekscytacje.
- Clary wszystko OK ?
- Tak tylko szkoda że Carmel musi mieć adoptowaną siostrę.
Ja i Claryssa nie mogliśmy mieć więcej dzieci. Więc zadecydowaliśmy o adopcji, no dobra Clary decydowała.
-  Jesteśmy na miejscu.
Clary wybiegła z auta nie czekając na mnie (;-;) Zamknąłem auto i pobiegłem za nią. Kiedy tylko przekroczyliśmy mury domu dziecka na mojej szyi już wisiała mała dziewczynka o lapisowych oczkach i  ciemno brązowych włosach. Miała 12 lat i jeszcze nie wiedziała o istnieniu Carmel.
W tym wszystkim było najdziwniejsze to że miała naturalne fioletowe pasemko...   Kiedy cudem oderwała się od mojej szyi. Clary postanowiła urządzić sobie pogadankę z moim bratem Balonikiem ( wiem dziwne imię XD, ja tej postaci nie wymyśliłam ) .  Po kilkunastu minutach podeszła do mnie i dziewczynki z wiadomością że Balon uraczy swą obecnością za 2 dni by poznać dziewczynki.
Heh Carmel będzie miała  zabawkę ( XD ). No właśnie czy to dziecko będzie bezpieczne w obecności mojej córeczki?      
   ~~~~~~~~~~~  DŁUŻSZY CZAS PÓŹNIEJ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~
       Per. Carmel
Kiedy już myślałam że rodzice zaginęli i miałam dzwonić do cioci Violet, usłyszałam dzwonek do drzwi. W drzwiach stali moi rodzice. Tata zaniepokojony patrzył na mnie a mam uśmiechała się w niecodzienny sposób...
-  Znowu tata zabijał w miejscu  publicznym przy policji ?!
- He he, nie dzisiaj... - Zaśmiała się mama.
Kiedy rodzice przeszli przez próg zza pleców mamy wychyliła się jakaś dziewczyna...
Pierw spojrzała na mojego tatę, a potem na mnie... Po chwili puściła rękę mojej mamy i mnie
przytuliła.
- No Carmel masz siostrę!
- Carmel postaraj się jej nie zabić chociaż przez 3 dni...-Szepną mi tata.
Miałam ochotę schować się  w moim pokoju, ale stałam jak wryta. Po chwili zrobiło mi się tak słabo że upadłam.
NIE ZWRACAJCIE UWAGI NA TO PONIŻEJ DLA VIOLET XD
( Violet jeśli to czytasz to sorki że użyłam Clary i zaspoilerowałam  to że ona i Vinc <3 Sorki ;-;)
(Napisz na chacie czy mogę zostawić już z Clary  Ewentualnie mnie zabijesz XD) 

niedziela, 10 stycznia 2016

Kwiat Tajemnic- Rozdz.3 Dobra... To gdzie on jest?


Czy to zapisane czy przypadek? 
To, jak się poruszamy i dokąd zmierzamy.
To, jak się wszystko kończy.
Coś jest nie tak. Wszystko jest nie tak.



Per. Delia
15 Grudnia, czas oceaniczny
Godz. 11:04


A! To tu było biuro.... mogłam się domyślić, teraz czuję się jak Umpalumpa z ,, Charliego i fabryki czekolady". Pustogłowa. Mike serdecznie (Ciekawe w którym miejscu) zaprowadził mnie do biura. Miło. Nie ma to jak wprowadzać osobę z zewnątrz do miejsca dla personelu. Widzę że nie tylko ja mam zasady w poważaniu... Biuro nie było zbyt dużym pomieszczeniem. Mieściło się tam biurko z krzesełkiem. Na biurku stał wiatrak i rząd misiaczków, papierów itd.  Może powinni sprzątaczkę zatrudnić. Moja prababka Sara ma manię sprzątania nadała by się. Na krześle z tabletem w dłoni siedział jakiś rudzielec w brylach. A niedaleko ściany stała jakaś dziewczyna z fioletowymi włosami wyposażonymi w złote pasemka. Na ścianie wisiała tarcza a ona rzucała w nią ... rzutkami? Oke... żuła gumę i nie zważała na obecność innych osób. Cały czas trafiała w środek i zrzucała poprzednią trafioną rzutkę. Nie zła ekipa.... pan Mike gbur, Fioletowa szarlatanka i rudy neandertalczyk. Nie mieli ich więcej? Boże z kim tata pracuje, ta dziewczyna ma taki uśmieszek że mogła by być nie złym łowcą... może kiedyś... Łowcy to najczęściej ludzie, potomkowie to inna bajka. Potomkowie bowiem mają moce, a łowcy nie. Ja mam wiele mocy ponieważ mój ród skrzyżował się z wieloma innymi rodami tajnych rodzin. Moją główną bronią jest czarna woda. To trucizna która może uśmiercić KAŻDĄ żywą istotę jeśli tego zechcę. To tak jakby żrący płyn, wypala skórę i wszystko inne. To potworny ból nie raz, odmalowywał się na twarzach osób które musiałam zniszczyć.... Moje życie to nie zawsze Happy End. Właściwie... to nigdy nie jest Happy End.
-Ej ekipa ta tu szuka cioty.- Krzyknął Mike. Rudy się obrócił a fioletowa nadal miała go gdzieś. Już ją lubię XD. Po chwili jednak udając zainteresowanie odwróciła się. Posłała mu wredny uśmieszek  i zaczęła głośniej żuć gumę.
- Ej Mike weź idź spać, równie dobrze śnieg mógł spaść  w wakacje a mnie to by tyle obchodziło co zeszło roczny indyk na święto dziękczynienia.- Szatyn puścił jej uwagę mimo uszu. Za to Rudzielec był zainteresowany. Chłonął mnie wzrokiem zielonych patrzał tak jakby nigdy blondynki nie widział -,- . Czy wszyscy osobnicy płci męskiej w tym zawodzie są nieźle szurnięci?
-Naprawdę?- Podniósł jedną brew. Acham bardzo inteligentne pytanie.
-Tak i co w tym złego?- Warknęłam. Fioletowa przekręciła głowę. Jej złote pasemka opadając mieniły się jak ogień.
-Podobasz mi się młoda.- Odparła. Tym razem wyjęła nóż i rzuciła nim w ścianę.- W dziesiątkę!- Zaśmiała się.
-To...- Zaczęłam zmieniając wyraz twarzy na słodką idiotkę.- Jak już tu ten osobnik.- Dwa ostatnie słowa wysyczałam przepełniając je jadem. Chłopak się skrzywił a ja posłałam mu tryumfalne spojrzenie. Jak ja lubię ucierać innym nosa....- Mówił. Poszukuję Jeremiego Fritzgeralda.- Zakończyłam czekając na reakcję. Rudzielec chciał się już wtrącić, ale Mike próbował ratować swą pozycję.
- Właśnie Ta tu ...- Jak się nazywasz?- Szepnął mi do ucha, jego oddech łaskotał  moją szyję. Zachichotałam.
- Zgadnij tępy idioto...- Szepnęłam mu wykorzystując okazję.
-Ta tu zgadnij ty idio... Ej!- JA i złoto pasemkowa aż tarzałyśmy się ze śmiechu. Naprawdę dał się nabrać! Nie wyrobię.....
-A tak naprawdę?- Zapytała dziewczyna. Z chytrym uśmieszkiem odparłam.
- I'le sed itte a Della mor.- Ciekawe co teraz powie...
- Nazywasz się Dellia?- Zapytała. Zrobiłam wielkie oczy.
-Rozumiesz po Gaelicku?- Zapytałam. Gaelicki to pradawny język. W tych czasach prawie nikt go nie używa, no... może poza łowcami.
-Teele I'le sed itto Della. I'le sed itte a Violet.- Odparła.
-Ktoś przetłumaczy bo się pogubiłem.- Odparł Rudzielec, a Mike dodał.
-Ja się pogubiłem gdy mi się przestawiła... Jak można tak  skrzywdzić dziecko by w imieniu był wyraz idiota?- Wszyscy strzeliliśmy facepalmy.
-Powiedziała Miło mi poznać twoje imię Dellio, ja nazywam się Violet.- Przetłumaczyłam.
- Em...- Zaczął rudzielec, z plakietki wyczytałam że to jakiś Fritz.- Tyle że... my nie wiemy gdzie jest Jeremy...- Moje dłonie stały się gorące, czułam jak w gniewie nadchodzi czarna woda.
-Co?!- Warknęłam. Dziewczyna szybko do mnie podeszła i odwróciła mą osobę w kierunku wyjścia.
-Odprowadzę cię do drzwi. A przy okazji Etti keato mir tu.- Kiwnęłam głową, przekaz dotarł. Porozmawiamy na osobności......







sobota, 9 stycznia 2016

Kwiat Tajemnic- Rozdz.2 Pozytywka .....


Kształt moich oczu.

Kształt moich ramion.

To, jak się składają moje włosy.

I to, jak stoję- Wszystko to pochodzi od Ciebie,
A jednak nie wiem kim jestem....








Per. Delia
15 Grudnia, czas oceaniczny
Godz. 10:59


-Em...- Tylko tyle wydukałam obracając się do ów ktosia. Był to strażnik, no... kto by się spodziewał... Zanim spojrzałam na niego zarejestrowałam każdy szczegół z jego munduru. Od kieszeni aż po odznakę strażnika. Mundur ów miał dziwny kolor coś pomiędzy.... beżem a jaśniejszym kolorem. Taki sam jak ma tata. Zwróciłam też uwagę na plakietkę z imieniem. Kiedy je wprowadzili? Mike. Zniecierpliwiony powtórzył pytanie.
-Pomóc w czymś?-Miałam nieodpartą ochotę odstawić mu pyskówkę, ale się powstrzymałam. Ledwo.
-Tak... Szukam kogoś.- Odparłam patrząc w jego ciemne oczy które się we mnie wnikliwie wpatrywały. Co on kurde dziewczyny nigdy nie widział? Do mych uszu dobiegły dźwięki pozytywki. Delikatne nuty przeszyły moje uszy, kocham muzykę. Ignorując przybysza zwróciłam się w kierunku dźwięku. Przeszłam kilka kroków aż Mike mnie nie zatrzymał.
-Kogo szukasz?- Wróciłam do rzeczywistości. Wymruczałam coś nie zrozumiałego pod nosem po czym odparłam głośniej.-Szukam Jeremiego Fritzgeralda.- Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Cioty?- Zaraz mu przywalę... Nikt nie ma prawa obrażać taty. No.... może ja kiedy się kłócimy.... Ale.... tego nie było XD
-Tak.!- Parsknęłam. Zapewne zauważył zmianę wyrazu mojej twarzy, bo spochmurniał. Pyskaty uśmiech zszedł mu z twarzy. Moje oczy znów zmieniły barwę z błękitu na głęboką zieleń. Posłałam mu delikatną wersję spojrzenia Mighnight'ów. Spojrzenie to mrozi innym serca, to spojrzenie wojowników. Działa na wszystkich, jeśli jest delikatne to odczuwa tylko lekki zawrót głowy ale jeśli mocne... to źle. - Zaskoczony?- Zapytałam chamsko. Nie będę się patyczkować.
-Może.- Chwycił mnie za ramię.- Pewnie księżniczka szuka biura?- Warknęłam, ostrożnie zdejmując jego dłoń z mojej. Jego uścisk był zadziwiająco mocny, nie wiem dlaczego prowadzę z nim taką luźną rozmowę a jeszcze go nie sprałam. Mam dość na głowie, już prowadzę podwójne życie, nie dam sobie w kaszę dmuchać. Jak to moje przyjaciółki Annika Dougal i Ellie Fllyn również potomkinie tajnych rodzin, jestem dziewczyną która igra z ogniem. Moja babka uważa że powinnam się zadawać tylko z łowcami i potomkami innych tajnych rodzin, bo po ich stracie ból będzie mniejszy.
Pozytywka zabrzmiała głośniej, obróciłam się wokół własnej osi i znalazłam źródło dźwięku. Ruszyłam, Mike próbował mnie zatrzymać, ale nie dał rady. Byłam w innym świecie, szłam własną ścieżką. Znalazłam się w innym miejscu, we wspomnieniu....

*

Byłam w wielkim domu, domu który posiadał ponad sto pokoi. Zbudowany był na typowo stary, ale masywny styl. W głównym pokoju wisiały zwierzęce głowy, trofea. W innym portrety zmarłych krewnych z rodziny Midnight. Za oknem roztaczała się piękna panorama oceanu. Wiem gdzie jestem. Jestem w Midnight Hall, naszej rodzinnej posiadłości. Nagle ze schodów zeszła wysoka i postawna kobieta. Była chuda ale jej spojrzenie nie okazywało żadnej skruchy. Nie okazywała żadnych uczuć. To moja babcia Morgana Midnight nigdy się nie przytula i nigdy nie okazuje uczuć, boi się że znów straci kogoś jak się przywiąże. Kiedyś była miłą i ciepłą kobietą, ale teraz ukazuje uczucia na swój sposób. Jednak na jej twarzy wykwitł cień uśmiechu na widok jedynej wnuczki.
-Witajcie.- Odparła schodząc w swej szarej, błyszczącej sukni po schodach. Bycie wojownikiem nie oznacza braku elegancji- Jak podróż na Islay?- Zapytała. Islay to wyspa w pobliżu Szkocji, mama zna sposób by szybko tu dotrzeć, bez zbędnych opóźnień.
-Trochę było korków.- Zaśmiała się mama. Jak cudownie było usłyszeć znów jej perlisty śmiech nawet jeśli tylko w wspomnieniu.... Muszę zachować głowę na karku. Może ta wizja ma na celu mi coś przypomnieć?- My idziemy się rozpakować.- Pamiętam. Mama się uparła by prawie każde święta tu spędzać. Tu nad morzem, gdzie ino się obejrzysz woda. Od rana do wieczora przy morzu...Kochałam jak morska słona ciecz ogarniał me ciało. Jak Elementale patrzały na mnie z błyskiem w swych oczętach. Elementale to duchy żywiołów, potrafią przybierać ludzkie formy, ale często występują w postaciach zwierząt. Niektórzy potomkowie potrafią nad nimi władać, a inni mają je nawet w swej rodzinie! Zawsze marzyłam że jestem Elementalem wody... że mogę się zmienić w delfina i popłynąć w siną da, bez żadnych zmartwień. Elementale wody to najczęściej foki, delfiny i rekiny.- Dell zostań z babcią.- Mam i tata poszli do góry. Morgan jak skrócaliśmy jej imię odparła.
-Wiem gdzie na pewno chcesz iść.- Moje oczy zabłyszczały. Minęła salon, kuchnię i wiele innych pomieszczeń, a ja radośnie pognałam za nią. Na uboczu tuż przy jej gabinecie mieściła się pokój koncertowy. Zawsze tam chodzę, mają prawie wszystkie znane mi instrumenty. - Mam coś dla ciebie...- Odparła babcia. Podał mi małą brązową skrzyneczkę. Otwarłam ja a w środku pozytywka.... mała tańcząca dziewczynka, o pięknych złotych włosach z kruczoczarnymi końcówkami. Ręce miała uniesione u góry, a nogę delikatnie uniesioną w bok, z pod tu tu. Była... piękna.
-Ja.... dziękuję babciu..- Odparłam słysząc melodię Nowej pozytywki, którą otwarłam. W tym momencie zrozumiałam, że choć mam tylu przodków nadal nie wiem kim jestem...



*
Przede mną rozpostarł się drugie wspomnienie. Byłam na Islay. Sama. Wszyscy wyszli na plażę. Wywinęłam się mówiąc że się źle czuję. Tata i mama uznali że to zły pomysł zostawiać mnie samą,ale koniec końców się zgodzili. Wymykając się ze zbyt dużej i wystawnej jak na mój gust sypialni zbiegłam po schodach i mknęłam korytarzem. W stronę przeciwną od sali balowej, na przeciw biura do sali muzycznej. Otwierając drzwi weszłam do przestronnego pokoju pełnego różnych instrumentów.  Po cichu przysiadłam do pianina i otwarłam drewniane wieko. Palcami wystukałam dźwięki na chybił trafił. Nastrojone. Zaczęłam grać melodię którą sama napisałam i śpiewać. Cicho i powoli rozwijając dźwięki.
Remember once the things you told me
And how the tears ran from my eyes 
They didn't fall because it hurt me
I just hate to see you cry
Sometimes I wish we could be strangers 
So I didn't have to know your pain 
But if I kept myself from danger
This emptiness would feel the same

Ref.
I ain't no angel
I never was
But I never hurt you
It's not my fault
You see those eggshells, they're broken now
A million pieces strewn out across the ground


Did you ever really love her?
Or was it that you feared letting go?
You should have known that you could trust her
But you pretend like I don't know

Ref.
I ain't no angel
I never was
But I never hurt you
It's not my fault
You see those eggshells, they're broken now
A million pieces strewn out across the ground

I want to tell you that I'm sorry
But that's not for me to say
You could have my heart, my soul, my body
If you can promise not to go away

Ref.
I ain't no angel
I never was
But I never hurt you
It's not my fault
You see those eggshells, they're broken now
A million pieces strewn out across the ground


-Pięknie moja droga, ale nie ładnie tak okłamywać rodziców...- Rozległ się nowy głos. Ale gdy się odwróciłam, wspomnienie znikło ponieważ....

*

Obudziłam się dopiero gdy się wywaliłam o próg drzwi.
-Auć.- Mruknęłam zamykając jedno oko i lustrując podłoże drugim.
-Mówiłem...- Odparł Mike za mą. Podał mi rękę i pomógł wstać.
-Czy ty mnie śledzisz?- Warknęłam. A ten założył ręce w geście obrazy.
-Właśnie pomogłem ci wstać a ty od razu do mnie z pyskiem?- Zapytał. Westchnąwszy zaczęłam obserwować pomieszczenie do którego doprowadził mnie dźwięk. Na szarych ścianach były czerwone pasy a pomiędzy nimi czarno biała szachownica. Pod ścianą stało duże pudła, z niego zdawała się dochodzić muzyka. Obok były półki z misiami i innymi zabawkami. Interesowało mnie jednak tylko to duże pudło. Come little chidlren..... Czy... tylko ja to słyszałam? Spojrzałam na Mika i wróciłam do rzeczywistości, poddając się i przestając być taką cwaniarą odparłam.
-Dobra... zaprowadź mnie do tego biura.- Chłopak uśmiechnął się pogodnie i pokazał mi ręką drogę....