Czy to zapisane czy przypadek?
To, jak się poruszamy i dokąd zmierzamy.
To, jak się wszystko kończy.
Coś jest nie tak. Wszystko jest nie tak.
Per. Delia
15 Grudnia, czas oceaniczny
Godz. 11:04
A! To tu było biuro.... mogłam się domyślić, teraz czuję się jak Umpalumpa z ,, Charliego i fabryki czekolady". Pustogłowa. Mike serdecznie (Ciekawe w którym miejscu) zaprowadził mnie do biura. Miło. Nie ma to jak wprowadzać osobę z zewnątrz do miejsca dla personelu. Widzę że nie tylko ja mam zasady w poważaniu... Biuro nie było zbyt dużym pomieszczeniem. Mieściło się tam biurko z krzesełkiem. Na biurku stał wiatrak i rząd misiaczków, papierów itd. Może powinni sprzątaczkę zatrudnić. Moja prababka Sara ma manię sprzątania nadała by się. Na krześle z tabletem w dłoni siedział jakiś rudzielec w brylach. A niedaleko ściany stała jakaś dziewczyna z fioletowymi włosami wyposażonymi w złote pasemka. Na ścianie wisiała tarcza a ona rzucała w nią ... rzutkami? Oke... żuła gumę i nie zważała na obecność innych osób. Cały czas trafiała w środek i zrzucała poprzednią trafioną rzutkę. Nie zła ekipa.... pan Mike gbur, Fioletowa szarlatanka i rudy neandertalczyk. Nie mieli ich więcej? Boże z kim tata pracuje, ta dziewczyna ma taki uśmieszek że mogła by być nie złym łowcą... może kiedyś... Łowcy to najczęściej ludzie, potomkowie to inna bajka. Potomkowie bowiem mają moce, a łowcy nie. Ja mam wiele mocy ponieważ mój ród skrzyżował się z wieloma innymi rodami tajnych rodzin. Moją główną bronią jest czarna woda. To trucizna która może uśmiercić KAŻDĄ żywą istotę jeśli tego zechcę. To tak jakby żrący płyn, wypala skórę i wszystko inne. To potworny ból nie raz, odmalowywał się na twarzach osób które musiałam zniszczyć.... Moje życie to nie zawsze Happy End. Właściwie... to nigdy nie jest Happy End.
-Ej ekipa ta tu szuka cioty.- Krzyknął Mike. Rudy się obrócił a fioletowa nadal miała go gdzieś. Już ją lubię XD. Po chwili jednak udając zainteresowanie odwróciła się. Posłała mu wredny uśmieszek i zaczęła głośniej żuć gumę.
- Ej Mike weź idź spać, równie dobrze śnieg mógł spaść w wakacje a mnie to by tyle obchodziło co zeszło roczny indyk na święto dziękczynienia.- Szatyn puścił jej uwagę mimo uszu. Za to Rudzielec był zainteresowany. Chłonął mnie wzrokiem zielonych patrzał tak jakby nigdy blondynki nie widział -,- . Czy wszyscy osobnicy płci męskiej w tym zawodzie są nieźle szurnięci?
-Naprawdę?- Podniósł jedną brew. Acham bardzo inteligentne pytanie.
-Tak i co w tym złego?- Warknęłam. Fioletowa przekręciła głowę. Jej złote pasemka opadając mieniły się jak ogień.
-Podobasz mi się młoda.- Odparła. Tym razem wyjęła nóż i rzuciła nim w ścianę.- W dziesiątkę!- Zaśmiała się.
-To...- Zaczęłam zmieniając wyraz twarzy na słodką idiotkę.- Jak już tu ten osobnik.- Dwa ostatnie słowa wysyczałam przepełniając je jadem. Chłopak się skrzywił a ja posłałam mu tryumfalne spojrzenie. Jak ja lubię ucierać innym nosa....- Mówił. Poszukuję Jeremiego Fritzgeralda.- Zakończyłam czekając na reakcję. Rudzielec chciał się już wtrącić, ale Mike próbował ratować swą pozycję.
- Właśnie Ta tu ...- Jak się nazywasz?- Szepnął mi do ucha, jego oddech łaskotał moją szyję. Zachichotałam.
- Zgadnij tępy idioto...- Szepnęłam mu wykorzystując okazję.
-Ta tu zgadnij ty idio... Ej!- JA i złoto pasemkowa aż tarzałyśmy się ze śmiechu. Naprawdę dał się nabrać! Nie wyrobię.....
-A tak naprawdę?- Zapytała dziewczyna. Z chytrym uśmieszkiem odparłam.
- I'le sed itte a Della mor.- Ciekawe co teraz powie...
- Nazywasz się Dellia?- Zapytała. Zrobiłam wielkie oczy.
-Rozumiesz po Gaelicku?- Zapytałam. Gaelicki to pradawny język. W tych czasach prawie nikt go nie używa, no... może poza łowcami.
-Teele I'le sed itto Della. I'le sed itte a Violet.- Odparła.
-Ktoś przetłumaczy bo się pogubiłem.- Odparł Rudzielec, a Mike dodał.
-Ja się pogubiłem gdy mi się przestawiła... Jak można tak skrzywdzić dziecko by w imieniu był wyraz idiota?- Wszyscy strzeliliśmy facepalmy.
-Powiedziała Miło mi poznać twoje imię Dellio, ja nazywam się Violet.- Przetłumaczyłam.
- Em...- Zaczął rudzielec, z plakietki wyczytałam że to jakiś Fritz.- Tyle że... my nie wiemy gdzie jest Jeremy...- Moje dłonie stały się gorące, czułam jak w gniewie nadchodzi czarna woda.
-Co?!- Warknęłam. Dziewczyna szybko do mnie podeszła i odwróciła mą osobę w kierunku wyjścia.
-Odprowadzę cię do drzwi. A przy okazji Etti keato mir tu.- Kiwnęłam głową, przekaz dotarł. Porozmawiamy na osobności......




Zajebisty rozdział xD nieźle się uśmiałam xD
OdpowiedzUsuńPewnie się gdzieś wywalił i ktoś go odbił XDD
OdpowiedzUsuńdobił*
UsuńD: Co?! Wywalił się? Znowu.......
OdpowiedzUsuńHehe... I jako że o nim zapmnieli robociki się nim zajęły....
D:Nawet tak nie żartuj!!!
Hehe XDD
Usuń