Ważne wspomnienia zostają, chociaż na dnie naszej pamięci...
Per Violet - czas bliżej nieokreślony
Dzień niczym nieróżniący się od wszystkich. No może z jednym wyjątkiem...
- Co się tak drzecie? - otworzyłam drzwi do pokoju z których dochodziły krzyki.
Wszyscy z zachwytem wbijali wzrok w ekran telewizora. Pokój przesłuchań. Nic nadzwyczajnego. Jeden z naszych krążący po pomieszczeniu i jakaś dziewczyna złapana wczoraj. Taa... rozwaliliśmy najgroźniejszą mafię. Przesłuchiwana miała zielone oczy, czarne długie włosy i... w sumie nic niezwykłego. Jednak zważając na jej obecną sytuację była zbyt rozluźniona. Do tego nie przejmowała się zbytnio czyjąś obecnością.
- A nagrania z porannych przesłuchań - odparł jeden.
- I co w tym takiego ciekawego?
- Popatrz - wskazał na ekran.
- Imię i nazwisko - zwrócił się chłopak, który miał za zadanie ją przesłuchać.
- A czy to ważne? - machnęła jedną z rąk, które były skute metalowym łańcuchem do blatu.
- Imię i nazwisko.
- Umie pan tylko trzy słowa? Ciekawe - na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Imię. I. Nazwisko - wysyczał przez zęby.
- Oj. Czyżby komuś nerwy puszczały?
- Powtórzę jeszcze raz. IMIĘ I NAZWISKO.
- O czyli pan umie jeszcze trzy inne słowa - wyciągnęła do niego rękę. - Gratuluję. Robi pan postępy.
- IMIĘ I NAZWISKO! CZY TO TAK TRUDNO ZROZUMIEĆ?! - wykrzyknął zirytowany.
- Ale czyje? - zachichotała czarnowłosa.
- I to jest takie super? - popatrzyłam z zażenowaniem na resztę.
- Patrz dalej.
- Co jest takiego świetnego w denerwowaniu mnie? - uderzył rękoma o blat.
- Specyficzne poczucie humoru - w tym momencie chłopak podszedł, by ją uderzyć.
Jednak coś poszło nie po jego myśli. Chybił, a dziewczyna znalazła się za nim, ściskając jego szyję łańcuchami od swoich kajdanek.
- Jeszcze jakieś pytania? - usłyszałam znajomy śmiech. Ten sam, co w mojej rodzinie...
- Gdzie ona teraz jest?
- Pewnie dalej w pokoju przesłuchań, ale i tak już nie nagrywają.
- Ciekawe dlaczego... znowu jakieś zakłady? - rzuciłam im wymowne spojrzenia.
- A czego się spodziewałaś? - część z nich zaczęła się śmiać.
Ruszyłam na odpowiednie piętro. Wycisnę z niej cokolwiek, choćby nie wiem co.
- Wolne? - zapytałam podchodząc do jednego z ochroniarzy.
- Proszę - otworzył drzwi.
Siedziała tam ta sama dziewczyna. Ze znudzeniem wpatrywała się w kajdanki. Usiadłam po przeciwległej stronie stołu.
- No wreszcie jakaś dziewczyna - na jej twarzy pojawił się perfidny uśmiech. - Jak tam zakłady? Za ile poszłaś?
- Za 0. Nie bawię się w żadne gierki - odparłam. Postarałam się nie zdradzać swojej ciekawości. Nasza "zakładniczka" wydawała się mi dziwnie znajoma.
- To dobrze. Może odpowiem na parę pytań - wyjęła z oczu soczewki... czyli jednak nie zielone, a fiołkowe...
- Co tu robisz?
- Mam jakąś prowizoryczną rozrywkę. Dałam się złapać, żeby zobaczyć jakie to świetne zabezpieczenia macie.
- I co w związku z tym?
- Wystarczy mi tej zabawy, zniknę tej nocy.
- Właśnie zdradziłaś mi swój plan.
- Brawo Sherlocku. Punkt dla ciebie.
- Okej...
- Wiesz, chce mieć jakieś większe wyzwania.
- Dobra, wróćmy do tematu. Jak się nazywasz? - łatwo umie zmienić temat rozmowy.
- Opowiedz coś o sobie.
- Pracuję tutaj. Powiedzmy nieskromnie, jestem jedną z najlepszych...
- Nie o to mi chodziło - przewróciła oczami. - Nie pytałam o twoją autobiografię.
- Co?! - wstałam gwałtownie z krzesła.
- O sobie w sensie ile zabiłaś i tak dalej, a nie opowieść o życiu, myślisz, że to kogokolwiek obchodzi?
Tak. Zaczynała mnie powoli denerwować. Chyba nie wyjdzie z tego żywa...
- A co cię to? - warknęłam.
- A co cię moje imię i nazwisko? - ponownie na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Czy ty w ogóle masz pojęcie na czym polega współpraca?
- Może nie?
W tym momencie wstałam z mojego miejsca. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Purple - przestała trzymać łańcuch, z którego odpadło po jednym ogniwie, uwalniając dziewczynę. - Vanessa Purple.
- Czyli jednak to ty... - jakby dla dowodu jej oczy zmieniły barwę na głęboką czerń.
- Pozwolisz, że sobie stąd wyjdę - wydobyła z siebie charakterystyczny dla naszej rodziny śmiech - psychiczny.
- Czekaj - złapałam ją za ramię i wymusiłam na oczach posłuszeństwo. - Musisz mnie pamiętać.
Dziewczyna jakby zaczęła się koncentrować na tym co myśli. Chyba próbowała wydobyć coś z pamięci. Zamknęła oczy. Zachowała ciszę.
- Violet? - otworzyła jedno oko. Przez chwilę miałam wrażenie, jakby zmieniała osobowość. Jakby budziła się z uśpienia? Zwalczyła drugą siebie tamującą wspomnienia? Nie mam pojęcia...
- Tak - lekko się uśmiechnęłam odganiając od siebie wcześniejsze pomysły.
- W takim razie - siostra usiadła na swoje poprzednie miejsce i zajęła się zdejmowaniem kajdanków - mamy dużo do obgadania.
- Co się tak drzecie? - otworzyłam drzwi do pokoju z których dochodziły krzyki.
Wszyscy z zachwytem wbijali wzrok w ekran telewizora. Pokój przesłuchań. Nic nadzwyczajnego. Jeden z naszych krążący po pomieszczeniu i jakaś dziewczyna złapana wczoraj. Taa... rozwaliliśmy najgroźniejszą mafię. Przesłuchiwana miała zielone oczy, czarne długie włosy i... w sumie nic niezwykłego. Jednak zważając na jej obecną sytuację była zbyt rozluźniona. Do tego nie przejmowała się zbytnio czyjąś obecnością.
- A nagrania z porannych przesłuchań - odparł jeden.
- I co w tym takiego ciekawego?
- Popatrz - wskazał na ekran.
- Imię i nazwisko - zwrócił się chłopak, który miał za zadanie ją przesłuchać.
- A czy to ważne? - machnęła jedną z rąk, które były skute metalowym łańcuchem do blatu.
- Imię i nazwisko.
- Umie pan tylko trzy słowa? Ciekawe - na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Imię. I. Nazwisko - wysyczał przez zęby.
- Oj. Czyżby komuś nerwy puszczały?
- Powtórzę jeszcze raz. IMIĘ I NAZWISKO.
- O czyli pan umie jeszcze trzy inne słowa - wyciągnęła do niego rękę. - Gratuluję. Robi pan postępy.
- IMIĘ I NAZWISKO! CZY TO TAK TRUDNO ZROZUMIEĆ?! - wykrzyknął zirytowany.
- Ale czyje? - zachichotała czarnowłosa.
- I to jest takie super? - popatrzyłam z zażenowaniem na resztę.
- Patrz dalej.
- Co jest takiego świetnego w denerwowaniu mnie? - uderzył rękoma o blat.
- Specyficzne poczucie humoru - w tym momencie chłopak podszedł, by ją uderzyć.
Jednak coś poszło nie po jego myśli. Chybił, a dziewczyna znalazła się za nim, ściskając jego szyję łańcuchami od swoich kajdanek.
- Jeszcze jakieś pytania? - usłyszałam znajomy śmiech. Ten sam, co w mojej rodzinie...
- Gdzie ona teraz jest?
- Pewnie dalej w pokoju przesłuchań, ale i tak już nie nagrywają.
- Ciekawe dlaczego... znowu jakieś zakłady? - rzuciłam im wymowne spojrzenia.
- A czego się spodziewałaś? - część z nich zaczęła się śmiać.
Ruszyłam na odpowiednie piętro. Wycisnę z niej cokolwiek, choćby nie wiem co.
- Wolne? - zapytałam podchodząc do jednego z ochroniarzy.
- Proszę - otworzył drzwi.
Siedziała tam ta sama dziewczyna. Ze znudzeniem wpatrywała się w kajdanki. Usiadłam po przeciwległej stronie stołu.
- No wreszcie jakaś dziewczyna - na jej twarzy pojawił się perfidny uśmiech. - Jak tam zakłady? Za ile poszłaś?
- Za 0. Nie bawię się w żadne gierki - odparłam. Postarałam się nie zdradzać swojej ciekawości. Nasza "zakładniczka" wydawała się mi dziwnie znajoma.
- To dobrze. Może odpowiem na parę pytań - wyjęła z oczu soczewki... czyli jednak nie zielone, a fiołkowe...
- Co tu robisz?
- Mam jakąś prowizoryczną rozrywkę. Dałam się złapać, żeby zobaczyć jakie to świetne zabezpieczenia macie.
- I co w związku z tym?
- Wystarczy mi tej zabawy, zniknę tej nocy.
- Właśnie zdradziłaś mi swój plan.
- Brawo Sherlocku. Punkt dla ciebie.
- Okej...
- Wiesz, chce mieć jakieś większe wyzwania.
- Dobra, wróćmy do tematu. Jak się nazywasz? - łatwo umie zmienić temat rozmowy.
- Opowiedz coś o sobie.
- Pracuję tutaj. Powiedzmy nieskromnie, jestem jedną z najlepszych...
- Nie o to mi chodziło - przewróciła oczami. - Nie pytałam o twoją autobiografię.
- Co?! - wstałam gwałtownie z krzesła.
- O sobie w sensie ile zabiłaś i tak dalej, a nie opowieść o życiu, myślisz, że to kogokolwiek obchodzi?
Tak. Zaczynała mnie powoli denerwować. Chyba nie wyjdzie z tego żywa...
- A co cię to? - warknęłam.
- A co cię moje imię i nazwisko? - ponownie na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Czy ty w ogóle masz pojęcie na czym polega współpraca?
- Może nie?
W tym momencie wstałam z mojego miejsca. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Purple - przestała trzymać łańcuch, z którego odpadło po jednym ogniwie, uwalniając dziewczynę. - Vanessa Purple.
- Czyli jednak to ty... - jakby dla dowodu jej oczy zmieniły barwę na głęboką czerń.
- Pozwolisz, że sobie stąd wyjdę - wydobyła z siebie charakterystyczny dla naszej rodziny śmiech - psychiczny.
- Czekaj - złapałam ją za ramię i wymusiłam na oczach posłuszeństwo. - Musisz mnie pamiętać.
Dziewczyna jakby zaczęła się koncentrować na tym co myśli. Chyba próbowała wydobyć coś z pamięci. Zamknęła oczy. Zachowała ciszę.
- Violet? - otworzyła jedno oko. Przez chwilę miałam wrażenie, jakby zmieniała osobowość. Jakby budziła się z uśpienia? Zwalczyła drugą siebie tamującą wspomnienia? Nie mam pojęcia...
- Tak - lekko się uśmiechnęłam odganiając od siebie wcześniejsze pomysły.
- W takim razie - siostra usiadła na swoje poprzednie miejsce i zajęła się zdejmowaniem kajdanków - mamy dużo do obgadania.
Wow jakoś pamiętam to właśnie tak XD Em.. fakt mamy dużo do obgadania XD
OdpowiedzUsuń