,, Fortuna jest ślepa a sprawiedliwość nikczemna..."
Pod domem otarłam łzy. Jestem zbyt silna by okazywać słabość chwyciłam miedzianą poręcz z odstającą bordową farbą i zręcznie wspięłam się na schody. Ręką wymacałam klucz w kieszeni plecaka. Gdy utknął w dopasowanym pod siebie otworze usłyszałam chrzęst otwieranego zamka. Dwa kroki i już jestem w środku.
-To ja!- krzyknęłam uprzedzając salwę pytań.
-Ate? Gdzieś ty była!- Tata wychylił się zza drzwi. Jego złote włosy były zakończone naturalnej zieleni pasemkami. On również musiał dodać się działaniu genu. Oczywiście pod fałszywym nazwiskiem.
-Tia..-Mruknęłam.- Na pogorzelisku.
-Spóźniłaś się 34 sek.- Oznajmiła mama wychodząc z salonu, w ręku miała książkę czyli czytała. Nie wiem jak to robi ale zawsze wie kiedy idę.
-Sorry nie miałam zegarka.- Wzruszyłam ramionami i ominęłam rodzicieli. Nasz dom był pomiędzy szlachtą a plebsem. Jedno piętro i poddasze należące do mnie. Kuchnia salon/pokój rodziców i łazienka. A także zakryte drzwi do piwnicy z której ścian wychodziły poukrywane tunele na zewnątrz i między ściany domu. Mój pokój... O ile tak można nazwać poddasze bez szczególnych oznak zamieszkania. Ale cóż... Tak jest lepiej. Cała nasza trójka ma swój dobytek w torbach które łatwo ukryć. Rzuciłam się na łóżko i oglądałam swoje fałszywe dokumenty. " Shamanta Gotieu lat 18 i pół. Test zdany na 1466/1500 pkt. Kwalifikacje wysokie. Gen 13232 grupa krwi B. Eksp.454." Zawsze mnie ciekawi co znaczy eksp. Nie ważne. Z nudów nie miałam co robić wyjęłam więc małą kauczukową piłeczkę i posyłałam ją w kierunku ściany i sufitu by z powrotem lądowała w mojej ręce. Nagle zamiast wybić piłkę pod kontem 34° wybiłam pod 38° nadając piłce nowy tor lotu. Wyleciała przez okno rozdzierając liście z pobliskiej jabłoni. Podbiegłam do okna. Jak co wieczór miasto okalała zimna mgła. To przez fabryki które wspomagają zmianę klimatu. Ale gdzieś muszą produkować te specyfiki. Cóż... Ale piłeczka przestała mnie interesować. Zainteresowało mnie stado JumboTronów przetrzepujących domy. Zbliżali się ku naszym drzwiom. Zbiegłam na dół z pół krzykiem.
-Mamo, tato patrol tu zmierza.- Mama rzuciła książką o blat. Jej oczy przeszedł czarny błysk. Tata chyba przypalił obiad bo porzucił posiłek w kuchni i przybiegł do nas. Mama ujęła moje dłonie w swoje i powiedziała.
-Atena. Idź się ukryj w korytarzu pod kuchnią tym z wyjściem. I choćby nie wiem co się działo nie idź za nami.- Zmarszczyłam brwi gdy mój umysł analizował i przetwarzał jej słowa.- I znajdź to miejsce. - Wepchnęła mi do rąk kartkę. Szybko zrobiłam co mi kazała. Z tunelu w kuchni widać wszystko i wszystkich tylko nie mnie. Nagle do domu weszły JumboTrony. Choć może weszły to zbyt delikatne słowo. Zniszczyły drzwi w drobny mak, mama schowała broń do kieszeni.
-Rutyynowa konntrola.-Zabrzyczał jeden z nich.- Prooszę za mną.
-Nie.-Postawił się tata. Ale to na nic. Wytaszczyli ich brutalnie. Chciałabym im pomóc, już miałam biec! Ale obiecałam... I słowa dotrzymam...
Sorry Ze tak krótko ale się poprawię XD. Pozdro dla wszystkich xD I fanki (Mary) i Mario Netki która odżyła!!!

Viol przepraszam Cię skarbie za tak długą nieobecność ,ale jak już wcześniej wspomniałam na blogu Potterowej miałam "mały" problem telefonowo-rodzicowo-blogowy :/ Jakby co to adres nowego bloga - fnafopowiadaniaitd.blogspot.com zapraszam choć wiem ,że będzie z tego gówno xD a wgl wiesz że Fanka Fnafa usunęła blog? ;-; Dobra mniejsza xD Twoje opka jeszcze nadrobie spokojnie xD Sorry za te nrwanie ale musze się streszczeć!
OdpowiedzUsuń-See you son!
Mario! Tak dziś widziałam że fanka usunęła bloga ;-; Ale supi że wróciłaś!?
OdpowiedzUsuńFajny (nadużywam słowa "fajny" >.< ) rozdział tylko takie pytanko
OdpowiedzUsuńZagłada w moim opku = zagłada w twoim?
Nie do końca. .... mam inne plany...
OdpowiedzUsuń