piątek, 6 listopada 2015

Wybrana- Rozdz.4 Podają tu dobrą pizzę XD

Per.Clary: Nim pierwsze promienie słońca oświetliły mą bladą twarzyczkę już byłam na nogach. Jak zwykle... Wstaję bardzo wcześnie, rozciągnęłam swe mięśnie i niezgrabnym krokiem poczłapałam do toalety. Spojrzałam na maszkarę w lustrze będącą mną. Loki miała poprzyklejane do twarzy i pozlepiane ze sobą, pod oczami gdzie powinny być wory były różowawe rumieńce, smętne dwukolorowe oczy patrzały w jeden punkt. Puściłam play listę i czekałam aż chłodne krople wody otoczą mą szorstką od snu skórę. Rozpuściłam w wodzie swe brązowo złote włosy i rozluźniłam wszystkie mięśnie. Ciało otuliłam dodatkową przykrywką z żelu do ciała, o aromacie owoców leśnych. Do włosów dodałam szampon własnej produkcji, z jaśminu. Moje ciało jest dziwne. Nie toleruje sztucznych produktów kosmetycznych, tylko te naturalne. Moja skóra w dotyku wydaje się delikatna jak u dziecka, ale naprawdę niełatwo ją zranić. Bywa czasem że w pośpiechu umyję włosy pod samą bieżącą wodą a i tak błyszczą jak kropla rosy na liściu, o poranku.Muzyka wnikała w me uszy, i delikatnie rozwijała swe dźwięki. Zerknęłam na zegarek w wodoodpornym telefonie, 6:40. Wczesna godzina, więc nikt nie będzie mi truł o tym gdzie się podziewam nie? Westchnęłam i ubrałam wysokie czarne buty do jazdy konnej, strój jeździecki i dżokejkę. W agencji przez pół roku narzekali że powinnam znaleźć sobie hobby, a teraz pytają mnie jak ja to wszystko godzę i jeszcze mam wolny czas? To proste! Wszystko jest zasługą... życia na spontana ! Wiara czyni cuda XD. Wyszłam przed dom i zamknęłam drzwi na klucz. Spojrzał na łąkę która łączyła się z lasem za moim domem. Mieszkam pod lasem na obrzeżach miasta, nie daleko stadniny gwiezdny pegaz. Ruszyłam mokrymi od rosy polami, para wodna się skraplała przez co tworzyła łagodną mgiełkę. Aż miło wdychać. Uchyliłam się by zerwać kłos zboża z poletka obok. Zaczęłam skubać ziarenka. Po czym uchyliłam się po mak i wplotłam se go we włosy. Jedyne 10 min. w jedną stronę do stadniny. Po owych 10 minutach dotarłam na miejsce. Stadnina składała się z głównej siedziby właścicieli, dwóch stajni, magazyn na przedmioty jeździeckie, pole, wybieg tor do szybkiego biegania i tor z przeszkodami. Pchnęłam czerwone drzwi, do stajni i spotkałam się ze wzrokiem mojej przyjaciółki Chloe Sullivan. Czerwono włosa spojrzała na mnie swoim ciepłym wzrokiem. -Hej Clary! Co u ciebie?- Zapytała delikatnie, szczotkowała swojego kuca Amaru. Był to piękny kuc o orzechowo- brązowej sierści (szczecinie) i srebrnej grzywie. -Jakoś żyję. Przyszłam oporządzić Nyks.- Nyks to moja klacz. Dostałą imię na cześć greckiej bogini nocy ponieważ jest czarna jak noc a jej grzywa jest złoto srebrna i błyszcząca jak nocne gwiazdy. Ciekawostką jest to że wokół kopyt ma srebrne skarpetki które zdają się odbijać promienie księżyca. Czasami śnię że ona jest pegazem i szybujemy pośród gwiazd na nocnym niebie. Ach cudne dziecięce mrzonka ^^. Dosiadłam jej i pomknęłam polami, jednym skokiem wkroczyłam do lasu i pędziłam leśną ścieżyną. Klacz zarżała radośnie i przeskoczyła zawaloną kłodę. Podziwiałam budzący się do życia leśny gwar ptasząt i faunę. Delikatny wiatr wyjął mi włosy spod czapki i kręcił nimi fale w powietrzu. Aż nie dotarłyśmy na piękną polanę. W koło niej rozwijała swe objęcia cudna szafirowa poświata jeziora. Nie wiem czy ktoś jeszcze wie o tym miejscu. Zsiadłam z Nyks z głośnym heja i podprowadziłam ją do jeziora. Kiedy byłam mała i grałam ze Scottem w chowanego przy lesie to zawsze się tu kryłam. Nie daleko jest również polanka pełna dzikich jeżyn i malin, jest na niewielkim wzgórzu skąd widać cały las. Zrzuciłam buty jeździeckie i pewnym krokiem zanurzyłam stopy w wodzie siedząc na kamieniu. Szafirowo błękitna ciecz zalała me stopy. Lekki chłód otulił je delikatnie. Zawsze zastanawiałam się jak nazwać te znalezisko, wiele myślałam nad ,, Kryształowym jeziorem,, ale to nie oddaje piękna tego miejsca. Gdybym wzięła strój kąpielowy mogłabym popływać. Nie daleko kiedyś z nudów wybudowałam chatkę, w której trzymam wszystkie swe przedmioty użytku leśnego. Jednym machnięciem i porządnym chlapnięciem wynórzyłam stopy z jeziora.Tak jakbym zaczynała płynąć stylem grzbietowym i zaczęła odrywać nogi od podłoża szybkim zdecydowanym na przemiennym ruchem. Ubrałam buty, wsiadłam na klacz i ruszyłam spokojnym i miarowym kłusem w stronę stadniny, a później w stronę domu. ----------------------------------------------------Time Skip-------------------------------------------------------------- W domu przebrałam strój jeździecki na lazurytowo białe trampki, włosy spięłam gumką przez co opadały falami na moje plecy, czarny sweter z fioletowymi i złotymi zdobieniami, spodnie do tego. Naramiennik w czarno-białe pasy z kieszonką na MP-3 i słuchawki. Taki zestaw dla biegacza. Do czarnego plecaka z fioletową naszywką pumy włożyłam ciuchy na przebranie i potrzebne przedmioty. I puściłam się biegiem ulicami miasta kierując się do Freddy Feazbears Pizza. Lokal ten z przodu nie był zbyt imponujący. Nigdy przyznaje nie byłam w środku, choć podobno jest tam oryginalnie. Był on trochę zaskakująco znajomy we wnętrzu, ale jakoś się tym nie przejęłam zbytnio. Po chwili ruszając korytarzem doszłam razem z innymi do głównej sali przyjęć. Stały tam zwykłe stoliki i krzesełka, scena na której stały roboty. Zaraz się im przyjrzę uważniej. U rogu pod ścianą stał kącik podpisany Pirat Cove. Stała tam tabliczka z napisem Out of order. Ale dzieciaki i tak tam lgnęły. Hmm.... ciekawe co jest za tą fioletową kotarą w złociste gwiazdki. Nie pozornie usiadłam przy wolnym stoliku. No pewnie! Nikogo nie zainteresuje dziewczyna, sama, w pizzerii, w stroju biegaczki. No na pewno się wtopię w tłum. -Przepraszam. Czy podać ci coś?! Bzz.- Odwróciła wzrok od tajemniczego i przyciągającego Pirat Cove. Obok mnie stał złoty kurczak z pomarańczowym dziobem, zdawało mi się że patrzał na mnie ludzkimi fioletowymi oczętami. W ręku trzymał .... Awww Sweet Babeczkę z oczami. Różowy lukier pięknie błyszczał na jej łebku, gdzie widniała również dziurka na pieniądze. Ou ja też chcę taką skarbonkę na urodziny albo i szybciej. Niezdarnie odwróciła wzrok od robota zanim wzrok zaczął płatać mi figle. Zerknęłam do nie wielkiego menu restauracji. Dużo tu pizzy XD ( Autorka- No nie gadaj ..... XD) -Emm... poproszę Margheritę.- Oznajmiłam bo od czytania tych smakołyków zaczęłam robić się głodna. Podałam do babeczki pieniądze i patrzałam jak się oddala zrealizować zamówienie. Spojrzałam na scenę. Stał tam brązowy miś z mikrofonem, i fioletowy królik z CUDOWNĄ czerwoną gitarą. Gruh, coś gruchnęło wewnątrz mnie, tak jakby coś pominęłam. Ale ja nigdy niczego nie pominęłam. Czuję sympatię do tych robotów, a zwłaszcza do królika. Zerknęłam do ulotki, królik nazywa się Bunny, Ładne imię. -Proszę.- Chica jak to było na ulotce doniosła mi pizzę. Mhm.. jak pachnie..... Cudna...... Od razu zabrałam się do pałaszowania pizzy. SAMA. I co z tego?! Mogę robić co chcę. Przyjaciół mam wielu, ale oni najczęściej nie mają czasu, albo powyjeżdżali szukać lepszego życia. Kiedy skończyłam jeść ruszyłam do toalety w celu doprowadzenia się do porządku, przed rozpoczęciem mojego planu. Czas zdobyć nową pracę.....

1 komentarz:

  1. Sweet babeczka xD! Rozdział superowy :3 nwm czemu ale kiedy wyobraziłam sobie taką Chice pytającą się czy coś podać. ....przeraziłam się xD

    OdpowiedzUsuń