wtorek, 29 września 2015

Szmaciana lalka

Udałam się dziś do sklepu z zabawkami po prezent. W środku była tylko Pani Ekspedientka i ojciec z córką (4-5 lat?). Sympatyczna, młoda Ekspedientka zapytała mnie, czy w czymś pomóc. Potrzebowałam jednak chwili do namysłu, więc podziękowałam i stwierdziłam, że za moment Pani zajmę chwilę, ale najpierw się rozejrzę.

Międzyczasie dziewczynka chodziła po sklepie i patrzyła na wózki dla lalek. Pomyślałam, że to urocze i wróciłam do oglądania asortymentu.

Kiedy dziewczynka uważnie oglądała wózki, jej tata podszedł do ekspedientki i coś cicho powiedział. Było to dłuższe zdanie, a zwróciło to moją uwagę, ponieważ było aż nadto nienaturalne. Tata dziecka praktycznie przykleił się do ucha Pani Ekspedientki.

Po chwili mała podchodzi do ekspedientki i mówi:
- Dzień dobry ! Mam na imię  Carmel chciałabym coś wybrać.
Ekspedientka podeszła z nią do wózków i mała zaczęła mówić:
- Bo ja mam pieniążki i ten wózek mi się podoba, mogę go kupić?
Ekspedientka: A ile masz pieniążków?
Dziewczynka: Mam pięćdziesiąt złotych.
Ekspedientka: Ten wózek kosztuje więcej, przykro mi.
Dziewczynka: A ten?
Po chwilowym zamyśleniu ekspedientka odpowiada, że też więcej.
Dziewczynka podeszła do najmniejszego wózeczka, takiego dosłownie byle jakiego i pyta:
- A ten mogę kupić? (Tu już mała Carmel miała łzy w oczach.)
Ekspedientka spojrzała na tatę (tata ani drgnął ), więc odpowiada charakterystycznym łamiącym się głosem:
- Na ten też nie masz pieniążków kochanie.

Po tym mała poszła, ciągnąc nosem na sklep bez celu. Ja w tym momencie stałam osłupiała, bo na wózkach była jak byk cena 40zł/55zł/60zł/90zł i wzwyż, a młoda pytała o najtańsze.

Zaczęłam iść oniemiała w ich stronę, kiedy usłyszałam jak tata do ekspedientki mówi:
- Masz swoje 20zł, tak jak mówiłem.
I nagle coś w Ekspedientce pękło. Zignorowała tatę i podeszła do małej:
- Kochanie, jest dziś promocja! Jak masz 50 zł to możesz któryś z wózeczków kupić!

Później potoczyło się szybko. Malutka Carmel wybrała wcale nie najdroższy na jaki było ją stać wózek i szczęśliwa, z mniej szczęśliwym tatą opuściła sklep.

Nie byłabym sobą gdybym nie spytała Pani Ekspedientki co się właśnie stało.

Co się okazało. Tacie nie podobało się, że jej córa tak strasznie chciała wózek dla starej, zniszczonej szmacianej lalki, którą dostała od mamy
. Kazał ekspedientce zawyżać cenę tak, by mała nie mogła nic kupić.

Ojciec był ubrany, że się tak wyrażę, ponad przeciętnie.Malutka zresztą też. I trzymała tę szmacianą, wytarganą, brudną lalkę w rączkach.

Szczerze, bez względu na okoliczności, dla mnie tata był z piekła rodem. Zwłaszcza, że jak się okazało, mała te 50zł zbierała długo na wymarzony wózek...










(RACZEJ NIEMA JUŻ ŻADNEGO  BŁĘDU)

9 komentarzy:

  1. *Vi bierze nóż* Carmel ide porozmawiać z twoją mamą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a sorry tak gdzie pisze że mama to chodzi o Vincenta ( pomyliło mi się )...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Vinc do pokoju !
    V: Ale wdech i wydech Vi.
    JAKI WDECH I WYDECH BIEDNA CARMEL ZASŁUGUJE NA WIĘCEJ....

    OdpowiedzUsuń
  3. V: Uff... Vi poszła do kuchni więc mam chwilę. Carmel przepraszam ale mam ku temu swoje powody....
    VINC CO TY ROBISZ NA MOIM KOMPIE !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Vincent! Jak dziecku zabroniłeś kupić wymarzony wózeczek dla lalki! Mogę zabić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcem go dobić ( Brawo! To teraz idź to powiedź ojcu.....) EEEE NIEN

    OdpowiedzUsuń