niedziela, 12 czerwca 2016

"My? Czy to twoje kolejne słodkie kłamstwo?" ~Prolog~



"Chłopiec już nigdy nie płakał i
nigdy nie zapomniał tego, czego się 
nauczył: że kochać to niszczyć 
i że być kochanym 
to znaczy zostać zniszczonym"

~Jace Dary Anioła, Miasto Kości


-Viol!!! Oddaj mi to!- Rozległ się głośny krzyk i szuranie obuwiem o ziemię. Niewysoka dziewczynka o bujnych brązowych włosach kręcące się w niezdarne loczki wyrwała zaskoczonemu bratu pilota od telewizora i ruszyła w morderczy bieg po całym domu. 
-A mnie nie zaprosicie do zabawy?-Krzyknęła druga z sióstr bliźniaczek Karina stając na schodach i wpatrując się w sytuację. Po chwili rzuciła się na siostrę w próbie odebrania pilota. 
-Kaaariii!!!! Zostaw!- Viol zaczęła się siłować z siostrą do czego dołączył się i bliźniak.-No Vincent!- Zaczęli się bić co było dla nich zwykłą codzienną czynnością oraz rozrywką. Zwyczajny dzień w rodzinie Purple. W progu kuchni stała dość nie wysoka kobieta patrząc na tę scenę swych roziskrzonym wzrokiem  i uśmiechając się do swych dzieci. Kto by pomyślał że zostało jej  tak mało czasu i osieroci trojaczki na pastwę ich psychicznego ojca? 
-Dzieciaki... proszę nie kłóćcie się... ojciec zaraz wróci...-Te słowa podziałały jak płachta na byka uniesiona w słusznym celu. Dzieciaki wymruczały do siebie coś co mało przypominać "Przepraszam" I spokojnie ruszyli wgłąb salonu by usiąść na aksamitnym obiciu perłowej kanapy. Gdy ułożyli się wygodnie, co nie było dość trudne zważywszy na to że obiekt ten było przeznaczony dla większej ilości osób. Chłopak zamknął swe napigmentowane purpurą oczy. Jego ułożone wcześniej i skupione na jednym celu myśli  myśli pognały daleko... daleko.... kto wie czy nie w przyszłość? Czy to wyobraźnia? Czy prawda? Krew na rękach.... na koszuli... wszędzie szkarłat... Nie! Tak? Tak! Czy to możliwe? W prawdzie wyobraźnia dziecka jest nieograniczona , ale kto wie? Kroki. Tubalne i będąca oznaką niezadowolenia. Radość wyparowała z tego miejsca pozostawiając jedynie smutek i strach. Strach przed ojcem....Otwarcie frontowych drzwi i nerwowe powitanie matki w stronę ojca. Jego krzyk nie zadowolenia. Co kolwiek robił, kogo kolwiek chciał dopaść... nie udało mu się. Jedyna fraza jaką dało się usłyszeć w salwach krzyku to:
-Nie udało mi się jej dopaść! Znów uciekła!- Vincent złapał siostry za ręce i szybko ewakuował ich z pomieszczenia na górę. Świadomość że mógłby je zostawić, coś im zrobić była... przytłaczająca. Wszystkim ale nie im. Jedynym istotom które go w pełni rozumieją.... Kto by pomyślał że wraz ze śmiercią matki w każdym z nich umrze cząstka siebie? I kto by pomyślał do czego ich to popchnie....Kim się staną i... co zrobią? Nikt. To była zagadka czasu. Czy to nie dziwne że pokryła  się z wyobraźnią małego chłopca sprzed tylu, tylu... lat.




"-Nie zakochałaś się jeszcze w niewłaściwej osobie?
-Niestety Damo Nieba odkąd straciłam prawie wszystko moją jedyną miłością pozostaję ja.-Odrzekła dumnie Clary.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem moja droga.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam                             żeby było ciekawiej"

 -Żegnaj....- Tyle zdołała wypowiedzieć kobieta z torbą bagażową  na ramieniu patrząc w oblicze swej śpiącej córeczki.Długie karmelowe włosy spływały jej aż do linii bioder. Jedną rękę trzymała na swym lekko okrągłym brzuchu. Jej połyskujące w mroku, magnetyczne oczy przewiercały siedmioletnią dziewczynkę skuloną w pozycji embrionalnej i śpiącą na kanapie. Jedno w odcieniu żytnich pól w okresie swej wegetacji, a drugie barwione na czerwień. Bolało ją to że odchodzi... bolało że... musi. By ją chronić. Łzy ciekły jej delikatnie z oczu i rozmywały się na różanych policzkach. Nim wyszła Kestrel ostatni raz spojrzała w kierunku córki.
-Kocham cię Clary.....Pamiętaj o tym...-I wyszła. Tej nocy mała Clarissa miała koszmar. Urywek przyszłości który utkwił jej w małej główce.Od tej nocy miała wizje... przyszłości. Widziała duchy. Jej ojciec Rick Cawthon patrzył na to z radością. Jest... jak matka. Myślał zawsze. Ten sam odcień włosów... te oczy... i zdolności. Clariss była idealną potomkinią Kestrel Harmony Redbird....Redbird z rodu Kirinów czyli odłamu rdzennej ludności Czirokezów. Nie spodziewała się, że jej matka straciła drugie dziecko. Dziecko które również zostało sierotą jak... Clary której ojciec zginął w... wypadku ale.... czy to był przypadek? Clary wiedziała jako jedyna że.... nie......


"Zemsta.... 
to rodzaj ulgi w cierpieniu
 ku większej rozpaczy,
Smutek ... 
to żal, nad żalem który rozrywa serce.
A czymże jest miłość?"

6 komentarzy: