środa, 6 kwietnia 2016

~Wydarte ze wspomnień~ Schronisko....


 "Czy ty zawsze jesteś tak irytująca?
Nie. Specjalnie dla ciebie się tak staram."


 Per. Violet

-Kevinie Rodney coś ty znów wymyślił?- Zapytałam blondyna po raz tysięczny na miejscu pasażera w brązowym pickupie marki Renault.Tapicerka biła w szarym odcieniu a szyba lekko uchylona w celu dotarcia powietrza do wnętrza samochodu. Zapowiadał się bowiem letni, upalny dzień.
-Zobaczysz.- Skrócił zerkając na mnie ciekawskim wzrokiem. W jego oczach błyszczały iskierki co nie wróżyło nic dobrego, a wręcz rzuciło mój umysł w wir wysokiej ostrożności. Analizowałam każdy ułamek drogi, by rozwikłać tę zagadkę. Pasjonowało mnie to gdzie zmierzamy.
-Ty. Lepiej. Patrz. Na. Drogę.- Zacytowałam prze zęby, po czym zaczęłam trzymać kciuki.- Boże powiedz że jedziemy na pole paintbol'owe.- Nasza ukochana rodzinna gra z dodatkiem kilku kul, naboi farb mignęła mi przed oczyma. Karabiny z wyspecjalizowanymi wylotami wręcz idealnie wpasowywały się w kształt mej dłoni jak i mego rodzeństwa.
-Czy ja ci wyglądam na twego bliźniaka?-Zagadnął głucho, lecz mile połechtany z pseudo pochlebstwa.
-Chwała bogu nie.- Parsknęłam.- Ale kochanie.- Rzuciłam wręcz ironicznie. - Możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? Obiecuję że nie wysadzę niczego w powietrze.- Obietnica ta nie była dość szczera na co chłopak się poruszył. Nie zdziwiło by mnie stwierdzenie 'Ta jasne.'
-To niespodzianka Viol.- Westchnęłam bardziej wbijając się w matową tapicerkę tego pojazdu. Zapach malinowego odświeżacza powietrza mieszał się z żywym tlenem w gwałtownej reakcji, co poskutkowało masowym rozproszeniem  się go w powietrzu. Droga była dłuuuuga i nuuudna. Zaczęłam nucić jakąś irytującą piosenkę pod nosem, co trochę zirytowało siedzącego obok mnie chłopaka. Ale nie dał tego po sobie poznać. Postanowiłam spróbować innej taktyki irytowanie i denerwowanie ludzi to nasza specjalność. Chłopak tylko westchnął i nieco chaotycznie skręcił w prawo.
-Hodowałam melony. Melony! Każdy melon jak byk! Zielony....Aż tu razu pewnego. Pewnego!  Jeden melon mi znikł. Dlaczego? Kto mi ukradł melon? Kto ci ukradł melon? Może kameleon... Może kameleon. A może.... Vincent XD. A może Vincent! No kto!? No kto? No jo a co?! ...- Aż nie skończyłam. A dotarłam do czterdziestu dwóch melonów, wzniosłam oczy ku niebu nucąc kolejną napotkaną przez umysł melodię.
-Skończyłaś?- Zapytał nie kryjąc irytacji. Jej. Cel osiągnięty. To było proste jak zabranie dziecku cukierka, lub Scott'owi telefonu. Wpadłam na genialny pomysł i zaczęłam intonować piosenkę która nie była ani irytująca, ani... zwyczajna.
- Ja nie wesoła , ale z kokardą
Lecę do słońca..
Hej Leonardo!
A ja się kręcę,bo stać nie warto
Naprzód planeto!
Hej Leonardo!

Ref.: Dość jest!
Wszystkiego dojść można wszędzie x4

Diabeł mnie szarpie,trzyma za uszy
Dokąd wariatko chcesz z nim wyruszyć?
A ja gotowa , ja z halabardą
Hej droga wolna !
Hej Leonardo!

Ref.: Dość jest
Wszystkiego dojść można wszędzie x4

Panie w koronie,panie z liczydłem
Nie chcę być mrówką Ja chcę być skrzydłem
A moje głowa, droga i moja muzyka
do brązowego życia umyka.

Ref.: Dość jest!
Wszystkiego dojść można wszędzie x4

Wyszłam z bylekąd,ale co z tego?
Zmierzam daleko! Hej Hej kolego!
Odłóżmy sprawy, kochany synku
na jakieś dziesięć miejsc po przecinku

Ref.: Dość jest!
Wszystkiego dojść można wszędzie x4

Może to bujda?
Może obłuda?
Ale pasuje jej to jak ulał

Ref.: Dość jest!
Wszystkiego dojść można wszędzie x8


Oparłam głowę o siedzenie i Wymruczałam
.- Daleko jeszcze......- Wiem zachowuję się jak dziecko, ale podróż bez kszty akcji nudzi me podniebienie i umysł. Zamknęłam oczęta i próbowała zasnąć gdy nagle otrzymałam odpowiedz.
-Nie. To już tutaj.- Zaparkował. Że też on ma do mnie tyle cierpliwości....
-Jeej! Radość!-Znalazłam się poza pojazdem szybciej niż torpeda  i zlustrowałam wzrokiem budynek. Był on dość duży,  z neonowym  emblematem nad starymi drzwiami wejściowymi. Emblemat ten obnosił się tylko z jednym napisem.  "Schronisko dla zwierząt". Coś mnie ścisnęło w sercu. Zamknęła oczy przypominając sobie jak to ja byłam nie chciana, i zawsze z tego powodu unikałam wszelkich kontaktów z sierocińcami i schroniskami. By nie patrzeć na smutek istot bez domu w którym ktoś by się nimi zajął. -Czy ja o czymś nie wiem?-Zapytałam go próbując opanować drżenie głosu które nie miało szans wyjść na światło dzienne, on tylko się uśmiechnął i i odrzekł.
-Pracuję tu jako sanitariusz... I ty dziś też.-Przewróciłam teatralnie oczyma by zaakcentować rozwój radości w swym organizmie, ale.... skąd ona może wiedzieć cokolwiek o mojej przeszłości? Przecież spotykamy się od nie dawna a jedynymi osobami owianymi tą tajemnicą są członkowie mej rodziny. Blondyn popchnął taflę szklanych drzwi prowadzącą do środka i przywitał się z kobietą za kontuarem. Wyglądał na zadowolonego, a ja? Ja wyglądałam na wrak człowieka. I szczerze rozważałam jak stąd prysnąć.- To jest Viol....- Przedstawił mnie podczas gdy rudowłosa, energiczna kobietka znalazła się obok mnie i potrząsała mą ręką.
-Witaj! Jestem Chloe Sullivan, a ty... Violet tak? Ten tu dużo o tobie mówi wiesz?- Kevin przewrócił oczyma u niebu i spojrzał na nią.
-Jednak nikt cię nie zdoła przegadać Chlo- Zakłócił przebieg tej jednostronnej konwersacji.
-Tak.- Parsknęłam nie zbyt wyraźnie po czym znów zamknęłam się w swej małej sferze ciszy. Chloe zaczęła nawijać o tym co mamy robić, czyli... zajmować się zwierzakami, dać im trochę ciepła... (Wróciłam z występu połączonego z galą wolontariatu ^^) Uśmiechnęło mi się to. Nie mam nic przeciw pomocy dla zwierzaków, ale następnym razem niech ten tu obok. Chyba nie muszę tłumaczyć kto, następnym razem powie mi gdzie jedziemy. Przydzieliła nas do pomocy przy psach, co było.... zajebiste.
-Zajmę się tymi... trzema labladorkami ^^ .- Oznajmiłam biorąc trojaczki z jednego miotu na ręce i zapinając im smycze.
-Powodzenia.- Oznajmił osobnik zwany moim chłopakiem.- Przyda ci się.
-Popatrz! Albo czyścisz klatki albo idziesz z większymi psami tak abym się pośmiała. Wybieraj.- Oznajmiłam z chamskim uśmieszkiem wyprowadzając ciekawe świata szczeniaczki. Uśmieszek zszedł mu  z twarzy. Oczywiście że mam telefon i wrzucę jego komiczne zdjęcia na Facebooka. Nie było by bez tego Fun'u, Nie? Po trzech godzinach całkiem mile spędzonych, udałam się na przerwę porozmawiać z rudą, która nie dość że wydawała mi się znajoma to jeszcze była całkiem spoko.
-Viol...- Zaczęła kończąc jakąś historię w stylu "Wiesz kiedyś Kevin wyszedł na spacer z psem który był od niego dwa razy szybszy i dosłownie wytarł nim podłogę".- Potrzebuję kogoś kto zajmie się kotami.
-Ja i koty? Wiesz mam większe preferencje do innych zwierząt.- Oznajmiłam. Nigdy nie miałam kota, i nie potrafiłabym się ogarnąć.- A on? -Zapytałam.
-Wiesz... nigdy nie brał opieki nad kotami... tylko nie pamiętam czemu..- Przerwałam jej.
-No to teraz będzie miał...- Wpisałam go na listę.  Powiem w skrócie co działo się przez następną godzinę. Chłopak próbował się zająć kotami tylko.... już bardzo dobrze wiem czemu mój chłopak się nimi nie zajął... Nigdy nie lubiłam szpitali ale gdy zbliży się kogoś uczulonego na kocią sierść do stada kotów, to efekt jest... porażający....

XDD I co?
Kev: Nadal mam do ciebie żal o to -,-
Przeprosiłam! No ej... a skąd miałam wiedzieć?
Uwaga! Wspomnienia te są nie po kolei, czyli pomieszane. Jakby co ;)

2 komentarze:

  1. Kotki, koteqi takie słodkie są !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kev:Nie mówię że nie są słodkie...
    Ale ty i ich sierść się nie lubicie xD

    OdpowiedzUsuń