-Całe życie zawieszani
Na sznurkach cieniutkich
Czyimś ruchem poruszani
Dla uciech malutkich
Tak tańczymy i śpiewamy
Jak nam grają inni
I choć dzieci dobrze znamy
Nie jesteśmy już dziecinni...
-Kyle błagam cię zamknij się wreszcie.- Warknąłem chowając głowę między kolanami. Od tygodnia siedzimy w tej jaskini, w samym środku lasu. Co ja bym dał za porządny obiad a nie dziczyznę lub to co znajdziemy. Właściwie nie mam nic do garści sośniny i łapki królika, ale.... zjadłbym burgera. Jedno z cudów cywilizacji.
-Eden... przestań. I tak nas nikt nie usłyszy!- To prawda. Dziewczyna zna się na rzeczy. Uplotła taką kotarę z zieleni przy wylocie z jaskini że można to wziąć za wybryk natury. Użyła do tego gałęzi płaczącej wierzby. Ale to nie powód by maltretować moje biedne uszy!-Czekaj!- Pisnęła po czym dodała.- Cicho..- Przez chwilę nie wiedziałem o co jej chodzi jednak po upływie kilku sekund od ścian jaskini zaczęły odbijać się dźwięki rozmowy z zewnątrz.
-Ja tam jestem zadowolona z połowu...- Usłyszałem głos dziewczyny, możliwe że nawet w moim wieku.
-Zawsze mogło być gorzej...- usłyszałem odpowiedź chłopaka.
-Liu! Czemu ty zawsze musisz być pesymistą?- Zapytała.
-No nie wiem Amy... czemu zawsze jestem pesymistą?- Dziewczyna imieniem Amy nie odpowiedziała.- Hm.. no właśnie. A to może dlatego że od cholera wie ile nie rozmawiałem z bratem, a rodziców nie mam?
-Ogar głąbie nie tylko ty masz przesrane w życiu.- Mruknęła Dziewczyna.- Zresztą ty masz się lepiej... Dzięki braciszkowi jesteś bardziej znany. No bo kto by się przejmował Amy Sweetvoice?
-Przesadzasz...
-Zamknij się Woods.
-Mniejsza o to. To ty mamy się spotkać z Marcusem? Co za idiota. Nie mówił że przy zarośniętej jaskini, tylko przy jaskini.
-No bo ta jaskinia nie była zarośnięta!- Chyba dotarł do nich sens tej informacji, bo razem z Kyl usłyszeliśmy jak ktoś usuwa pnącza. Skryliśmy się za większym kamieniem obserwując całą sytuację. Pierwsze promienie zachodzącego słońca przedarły się przez kotarę. Jaskinię okrył purpurowy blask końca dnia, i mam nadzieję że nie naszego końca. Ktoś używał ostrza, czy może raczej noża sądząc po dźwięku wydawanym przy cięciach. Był to szmaragdooki, ciemny brunet z szramą ciągnącą się od ust do oka. Szyję miał owiniętą dwukolorowym, szarmy szalem. Słyszałem już kiedyś o nim. Homicidal Liu. Brat Jeffa The Killera. (Ożywiam mniej znane aczkolwiek ciekawe Creepypasty XD) Za nim stała dziewczyna w zielonej masce z czarną substancją spływającą ze szkarłatnych oczu. Włosy miała czarne z zielonymi końcówkami. Całość dopełniał szary sweter i kaptur na głowie. To pewnie ta Amy Sweet... jakoś. Coś mi się kojarzy.
-Zadowolona? Od razu lepiej.
-Idiota.- Skwitowała.- Jprd gdzie on tak długo się wlecze... Na te słowa z cienia wynurzył się chłopak. Z daleka trudno go opisać. Wiem jednak że nie był to normalny osobnik.
-No co tak długo tępaku!- Dziewczyna przyjacielsko powitała kolegę.
-Amy słodka jak zwykle... Cze Liu.- Odparł chłopak przestrzennym głosem.
-Wypluj to!- Syknęła Amy zakładając ręce w geście obrazy.
-Marcus... 3 minuty spóźnienia.- Mruknął Liu opierając się o wylot jaskini.
-Was też miło widzieć. - Odparł chłopak przestrzennym głosem od którego ciarki przeszły mi po plecach. Kyl najwyraźniej też to czuła bo wtuliła się we mnie. Jest dla mnie jak młodsza siostra, więc zawsze mogę raczyć jej ramieniem.
-To... idziemy?- Zapytał Liu.
-No.- Mruknęła Amy kierując się w stronę lasu.- Może wyścigi?
-E... nie. - Stwierdził chłopak imieniem Marcus. Już mieli odejść, odetchnąłem z ulgą gdy nagle...
-A.... psik!- Kichnęła Kyle. Gdy kicha wygląda jak mały dwukolorowo oki tygrysek. Marszczy delikatnie nosek i wydyma policzki . No to mamy przesrane...
Amy nie znam, ale Liu tak XD
OdpowiedzUsuńWyszukaj sobie amy SweetVoice i Marcus the souside
OdpowiedzUsuńznam tą creepypaste z tą Amy xD
OdpowiedzUsuńA ja nie znam tej o Amy :D o Liu też :D o Marcusie tak samo xD
OdpowiedzUsuń