Per. Viol
Kiedy zobaczyłam Karinę w mej głowie zrodził się plan okrzyczenia jej tak że się nie pozbiera. Czy ja k*rwa na niańkę wyglądam?! Spokojnie Vi wdech i wydech. Co ja bym dała by to wszystko nie spadło na mą głowę. Gdy przejedzie ONA pomoże mi bezgranicznie. Dziewczyna przygotowała się na atak mojej furii zasłaniając ręką głowę, a drugą kotka. Hm... ciekawe czy Scott będzie zachwycony nowym obiektem zachwytu swojej dziewczyny. (Zakład że nie?). Ów zwierzak zeskoczył ze jej kolan prychając na nią niczym jakiś król. Naprężył swe małe mięśnie gotów do skoku na kawałku drewna. I... siup! Prawie wskoczył na gołębia który w porę ogarnął się w sytuacji i odleciał.
Błękitnooka kuleczka zatoczyła się po piasku z głośnym i pytającym 'Miau?'. Po czym podniosła swą główkę dumnie i ruszyła w kierunku stóp Kari. Dziewczyna nawet nie zauważyła zmiany pozycji kocięta.Pomyślałam że nie mogę być na nią zła. Po prostu.... to Karina. Istota która ZAWSZE wszystko zrobi po swojemu.
-Kari...- Mruknęłam beznamiętnym głosem niczym lalka którą się naciska i wydaje taki sam ton co jakiś czas. - Poznaj Camel.- Gestem wskazałam na białowłose dziecko.- Camel.... Kari.- Dziewczynka kiwnęła główką. Nim padło pierwsze słowo z ust której kolwiek, w kieszeni mej ciemnej rockowej (Tak. Ciemnej Rockowej, czyli jak lubię.) kurtki zabrzęczał telefon. Teraz była na pograniczu wytrzymałości. Mogłam nim gruchnąć o ścianę i po problemie! Ale jednak trzeźwy umysł nie skapitulował i ogarnął emocje łechtany 'Miłymi' (Sarkazm) uwagami Eris na temat mojej inteligencji. Nie rozumiem czemu wszystko wali się na głowę! A niech to. Melodia piosenki "Circrus of the psycho" skillet'ów mnie obudziła ze stanu chwilowego letargu.
-Przepraszam na chwilkę.... - mruknęłam oddalając się na bezpieczną odległość. Chociaż tyle dobrze.... nie chcę by ktokolwiek mi w tym pomagał...
Per. Karina
Okeeeeej..... To.... Viol.... nie krzyczała... albo nie wariowała ani nic? O bosz.... APOKALIPSA VIOLET NIE ŚWIRUJE (XDDDDDD)!!!!! O rany... coś jest baaaaardzo nie halo. Postanowiłam zawrzeć znajomość z dziewczynką. Kogoś mi przypomina z twarzy.... (No nie gadaj XDDDD) Długie białe włosy plątały się u końców w takich lekkich pół falach, ale były dość dziwnie znajomo postrzępione... Oczęta wyraźnie dwukolorowe. Karnacja dość blada niczym u Jutrzenki Olimpu, ustka zgrabne w barwnik czernieni obfite. Ubrana jakoś zwyczajnie, a nie na pokaz jak większość istot z tej placówki. Ręce miała w przodzie ku sobie zestawione i siedziała obok mnie majtając nóżkami z podkolanówkami o dwóch odcieniacch na nogach.
-To... kim jesteś?- Nie szczędziła zbytnio w słowa ale wrażała wszystko takim tonem jakby kazała ci mówić wszystko bez zbędnych cerygieli.
-Cóż jestem Karina, a ty Carmel tak?- Grałam na czas bo... nie chce mi się tłumaczyć DZIECKU którego nawet nie znam. Zwłaszcza że to DZIECKO. A DZIECI, są jak igły... to ZuO. Zerknęła na mnie tymi oczyma i zmrużyła je.
-Masz fioletowe włosy...- Stwierdziła lustrując purpurę mej fryzury.- Jesteś z rodziny cioci Viol?- Szok. Szok lvl. Hard.... czekaj, czekaj... Z RODZINY?!
-Co?
-Pytam czy jesteś spokrewniona z ciocią....- Nie no trzymajcie mnie....
-Twoja 'Ciocia'- Pokazałam cudzysłów w powietrzu.- To moja siostra.....- Dziewczynka była równie zaskoczona co ja. Chwila.... (Uwaga ciężka logika XDDDDD!!!) Skoro Viol, jest jej ciocią to i ja jestem jej ciocią, ale to kto jest jej.....rodzicem? Chwila.....
-Carmel a kto jest twoim rodzicem?- (*Mentalny Facepalm*)
-A w sensie mamą czy tatą?- Zapytała zdziwiona. A ja głupia, głupia, głupia.... musiałam palnąć.
-No... oboma.
-Mama ma na imię Clari... a to skrót od Clarissa, nie?- Chwila... wróć. Clary? Ta Clary? Że niby...
-Carmel... a czy twój tata nazywał się Vincent?( Nie kurde Stefan...)
-Tak. (A ja nadal wolę Stefan XDDD)- O rany.... że niby TO jest córka Vinca? To zmienia postać rzeczy! Przecież musi być nauczona jak być mordercą , czyli tak jak ja i Viol.
- A jakie rodzaje broni preferujesz?- Zapytałam. I tak zaczęłyśmy śmielszą konwersację na temat... wszystkiego! Nawet anime!(XDDDDD) Wtedy wróciła Viol...
-Chodźcie.... Carmel ma apel...
-Nie!- O kur... Apel trauma ze szkoły (XDDDD) zawsze naszą trójkę siłą wytaszczali na środek... no ale głównie mnie. Bo Vinc się nie dawał. Viol nigdy nie nakryto biox zawsze potrafiła zwiać z miejsca przestępstwa, tylko ja taka trusia.- Nie! Jestem ZA młoda by iść... ZA piękna... ZA przewspaniała i ogólnie ZA!!!!!-Viol uśmiechnęła się ukazując dawną siebie.O! Znormalniała!
-Kariś.... polenizowałabym z tym. A jako że nie chcę byścia sie spóźniły.- Wyjąłą coś błyszczącego z kieszeni. Serca mi stanęło. Oczy wylaeciały z orbit a usta krzyknęły jedno...
-IGŁA!!!- Razem z Carmel pobiłyśmy chyba rekord szybkości z księgi Guinessa.
Per. Violet
-Szybciej! Zdążyłam już całą kulę ziemską przebiec ze dwa tyśki razy!- Oh jak ja lubię dokuczać innym... to chyba uczucie wrodzone. Przerzuciłam włosy przez ramię biegnąc za nimi. Dobrze że w wolnym czasie ćwiczyłam sprint... jeszcze z tych dwóch olimpijki będą..... Ludzie patrzeli na nas zaciekawionym wzrokiem przystając i machając do mnie. No i dobrze. Szacunek na miarę młodzieży... co ja pierdzielę? Jaki szacunek?! Życie jest szalone, trzeba brać je całymi garściami bo inaczej szybko się skończy.... Śmierć. Tego słowa nie wypowiem przy innych na głos. Znów.... muszę to zrobić, ale teraz mam przynajmniej kogoś do pomocy. Czas by to miejsce odzyskało dawną świetność...
-Viol. Daj. Odsapnąć. Schowaj. ZuOoooooo!!!!- Warknęła Kari między oddechami.
-Jak się nauczysz sklecać porządne zdania...
-Ciociu!-Krzyknęła Carmel gdy byłyśmy przy prawie całej szkole.
-No dooobra...- Po czym mruknęłam pod nosem chowając igłę.- Jeszcze nadarzy się okazja...- Kazałam Kari podążać za mą osobą. Purpurowo włosa łypnęła na mnie groźnie. Dobra... jak będą na mnie lecieć noże to wiem kto rzuca ^^. Carmel ustawiła się obok koleżanek z pokoju. Catty i Blue... może lepiej nie pytajcie skąd znam ich imiona. To mój sekret. Ja. Wiem. Wszystko. No... może nie wszystko, ale umiem sobie radzić. Po chwili do owej trójki przyszedł bazaltowo włosy chłopak. Jego uśmiech odsłaniał szereg śnieżno białych zębów i kłów. Czarne oczy nacechowane bordowymi plamkami. Włosy na karku mi się zjeżyły, a oczy stanęły w wąskiej kresce.Pamiętam go z pizzerii, nie tylko mój.... tę... były tępy brat ma oczy.
-Kari zostań tu...- Syknęłam.
-Ale....
-Jeśli tu nie zostaniesz to potraktuję cię gorzej niż Zeus, Hades i Posejdon Kronosa -,-
-Dobra.... zostaję tutaj...-Kotek współpracował chyba z mą personą, bo zaczął ją zajmować sobą. Podeszłam do nich i stanęłam obok Carmel naprzeciw Michaela....
Per. Carmel
Ciocia podeszła do nas i zaczęła mierzyć Michaela wzrokiem, który zmienił się na czerń. Gdyby wzrok mógł zabić, chłopak zginąłby w katuszach. Wiatr mnie nie kocha.... moje włosy leciały na bok zasłaniając mi jedno oko. Ręce włożyłam do czarnej kurtki, którą akurat miałam na sobie.
Chłopak jakby się bał cioci i... miał coś na kształt wyrzutów sumienia. W jego wzroku coś na chwilę się zmieniło. Tak jakby się jej bał... Tak jakby ciotka karciła go w myślach. Wręcz... pałała do niego nienawiścią. Czułam się jak w pułapce. Z jednaj strony przyjaciel, a z drugiej rodzina. Co wybrać? Dźwięk auta wjeżdżającego na teren szkoły uratował chłopaka który odetchnął z ulga gdy kobieta odeszła. Zaczęła przemowę na forum szkoły.
-Moi drodzy uczniowie! Jak pewnie słyszeliście z powodu pewnych... KOMPLIKACJI wasza dyrektorka nie będzie mogła pełnić obowiązku dyrektora szkoły....- Radosne aplauzy.- Będę go na razie pełnić JA!- Moje oczy wyszły z orbit.... za dwa dni wszyscy będziemy wiedzieć jak skonstruować bombę atomową.- Zanim przedstawię NOWE ZASADY, przedstawię wam dwie nowe uczennicę i nową nauczycielkę jeździectwa. Powiem wam w sekrecie że jeśli chcecie zginąć szybko.... no nie do końca bez boleśnie XDDDD to zapraszam do mnie i do niej. - Wskazała na auto w którego wyłoniła się postura dość zgrabnej osóbki z bardzo długimi, lekko kręconymi, carmelowymi włosami. W ręku trzymała pistolet... ba! Karabin. Piękny, lśniący karabin.... I rząd noży zapewne gdzieś ukryty.
Była w sukience. Jej mina wskazywała na brak jakichkolwiek zawiłych uczuć. To twarz kogoś kto coś stracił i stara się chronić ostatnią rzecz jaka mu została. Aż się zachwiałam i prawie runęłam na ziemię. Blue mnie chwyciła i przytrzymała.
-Carmel w porządku?- Michael podbiegł do nas i pochylił się nade mną.
-Wszystko.... dobrze.- Wyszeptałam. Wiem kogo ta osoba chce chronić. Moja mama chce chronić mnie. Moja mama pracuje od teraz w szkole. Moja mama chce odnowić nasze relacje.
-Znasz ją?- Zapytała Catty a ja kiwnęłam głową twierdząco.- Czy ona... cię skrzywdziła.- Przerażona zaprzeczyłam energicznie. Mama nigdy by.... co nie!
- Nigdy by mi nic nie zrobiła.- Odparłam cicho.
-No przedstawiam wam Clarissę Cawthon Harmony....
-Purple.- Skończyła za nią.- Podobno wdowy dziedziczą nazwiska.- Wybuchła wrzawa. Każdy komentował. No bo kto mógł wiedzieć że mój tata nie żyje? Nikt. Niektórzy obstawiali kto z naszej rodzinki chodzi obecni po drugiej stronie, po pustkowiach Hadesu. Mam nadzieję że nikt nas nie porówna... proszę.... nie dość że ciotka dyrektorką... to matka belferką.... Mają tu gdzieś kartkę z której można spaść? Albo szklanka wody w której można się utopić?
-A teraz przedstawię dwie nowe uczennice. Przeniosły się do nas z innego domu nocy.....- Z auta wychyliła się głowa jednej istotki.
Miała długie białe włosy, za nią wychyliła się jej identyczna kopia o czarnych jak noc włosach. Każda z nich miała piękny tatuaż na czole. Księżyc owiany w purpurę i delikatne tatuaże. Jednak coś mi mówiło że nie przeszły przemiany.
-Przedstawiam White!- Wszyscy spojrzeli na białowłosą jednak ku ich zaskoczeniu czarno włosa podniosła dłoń.- I Black!- Biało włosa uniosła gładką i jasną jak księżyc dłoń. Na opak? Wow. Jing i Jang (XDDDD)
Dziewczęta przywołały niemal taką sensację jak moja mama.
-No to wasze ukochane... Zasady!- Buczenie.- Jeśli ktoś mi jeszcze raz burknie to zabiję, posiekam, spalę, utopię, przerobię na puszkę mięsną i rzucę do obiadu na stołówce!- Jej oczęta były całe czarne co wywołało nie lada poruszenie. - Od jutra!- Kontynuowała.- Lekcje będą się odbywać od ósmej...
-Przecież odbywały się od ósmej!- Ryknął ktoś w tłumie.
-Wieczorem? Odparła.- A co z tym idzie bałwanie macie jutro cały dzień wolny! Przy okazji... bo nie chce mi się teraz gadać jutro odbędzie się godzina historii... o tematyce "Dlaczego nasza poprzednia kretynka dyrektorka nas okłamywała i nie mówiła nam całej historii?" Michael się skrzywił, tak jakby coś szło nie po jego myśli. - Proszę aby ktoś zajął się naszymi bliźniaczkami, których jestem mentorką. Jakieś pytania, zażalenia, skargi, miłostki? Nie? To zajebiście. - Ktoś w tłumie odrzekł.
-Ja nie idę jutro do szkoły...- I nagle dostał strzałą. Został przebity na pół. A nie daleko stała ciocia z łukiem, obok niej mama z uśmiechem machając do mnie. Odmachałam....
-Chodź. Idziemy do mnie?- Zapytał Michael. Kiwnęłam głową na tak....
Hehehe tu znów Viol! Która rozbraja nadmiarem informacji i swych wymysłów! Badumtsss... idę piszać prolog....

Skończyłam żreć kawałek karmelowej czekolady. Który mi przed chwilą dałaś... Em... Super... Em... Em... Em... Zaraz co ja miałam napiszać ?! xD
OdpowiedzUsuńNwm... Powiedziałam ci ro twój kawał sernika. Radz sobie...
OdpowiedzUsuńWiem... wiem... Chodzi mi o komentarz... Powiedziałaś że czekasz na moją reakcje ... Ale ja oryginalnych komentarzy nie umiem pisać xD
OdpowiedzUsuń* Kto by się tym przejmował? * Wiesz.. Masz rację... * Wow nareszcie ! *